wtorek, 31 marca 2015

Hiperbola na giełdzie w Chinach?

Czytelników mojego bloga już od kilku miesięcy przestrzegam przed zbliżającym się Wielkim Kryzysie w Chinach. Czas chińskiego "syndromu Lehmana" zbliża się nieubłaganie. Artykuły opisujące obecną sytuację gospodarczą Chin można przeczytać pod tymi linkami:

Czy Chinom grozi kryzys?

Sytuacja gospodarcza Chin

Mój pogląd na temat gospodarki Chin w perspektywie najbliższych lat został wystarczająco wyjaśniony. Ostatnimi czasy media głównego nurtu, skupiają się głównie na dynamicznych wzrostach niemieckiego indeksu DAX. Niektórzy mówią, że wzrosty na tym indeksie jeszcze przyspieszą, a rynek wejdzie w hiperbolę wzrostową. Moim (alternatywnym) zdaniem, ewentualność wejścia rynku w hiperbolę jest możliwa, tyle że na giełdzie w Chinach.

Shanghai Composite Index - China: Interwał W1:



kliknij na wykres aby powiększyć

Wykres jest zbyt prosty bym cokolwiek musiał na jego temat pisać. Proszę jedynie spojrzeć ze szczególną uwagą na gwałtowny skok wolumenu (w poszczególnych dniach sięga on ponad 1 biliona juanów)!

Rynek chiński jest niezbyt przejrzysty. Informacje jakie otrzymujemy pochodzą głównie z zachodnich mediów, dlatego też ciężko wywnioskować jakie nastroje panują na parkietach w Szanghaju i Hong Kongu. Pomimo tego kilka dni temu natknąłem się na bardzo interesujący artykuł pani Anny Kuzienko, którego chciałbym częściowo zacytować: "Jedna z powszechnie uznanych zasad mówi, że jeśli przeciętny obywatel ze średnio statystycznym dochodem przychodzi inwestować na giełdzie, to oznacza, ze nadchodzi czas, aby wycofać się z rynku. Co w takim razie można powiedzieć o sytuacji, kiedy nawet nastolatki interesują się zakupem akcji? Chiny weszły w kolejną fazę szału i mody na akcje. Podobnie działo się w USA w latach 20 oraz w przeddzień bańki internetowej, kiedy to rekordowe obroty pchały rynki w kierunku nowych rekordów. W środę łączne obroty na rynkach w Szanghaju i Shenzhen osiągnęły rekord w kwocie 1,24 bilionów juanów (198 miliardy dolarów). Była to już siódma sesja, w której obrót przekroczył 1 bln juanów. Dla porównania, New York Stock Exchange ma zwykle dzienne obroty na poziomie 40-50 miliardów dolarów, tak było przez pierwsze dwa miesiące tego roku.
Indeks Shanghai Composite obecnie znajduje się w pobliżu swojego maksimum z ostatnich siedmiu lat na poziomie 3691. W tym roku indeks ten zyskał aż 13,8%, co czyni go najbardziej zyskownym indeksem wśród głównych indeksów Azji Wschodniej, choć nadal pozostaje mu dużo do zrobienia, aby powtórzyć wynik z zeszłego roku na poziomie 53% wzrostu.
Takie zyski przyciągają setki tysięcy nieprawdopodobnych inwestorów. W tym tygodniu chińskie media informują o studentach oraz nastolatkach, którzy kupują akcje. Inny raport informuje, ze w Pekinie to nawet sprzątaczka otwiera konto maklerskie. Pojawiające się dane, wyglądają jak anegdota: tylko w ciągu ostatniego tygodnia w Chinach otworzono 11400000 kont maklerskich. Jest to największy taki wzrost od czerwca 2007 roku."

całość analizy dostępna pod linkiem: Groźna bańka Chinach?

Czytając ten artykuł od razu można skojarzyć z analogiczną sytuacją z roku 2007, którą dokładnie opisał dr Alexander Elder w swojej książce "Sprzedaż i krótka sprzedaż".

"Jednym z najprostszych wskaźników sentymentu są media. Kiedy z mediów można wyczytać ponadprzeciętną skrajność powszechnego nastawienia, doświadczeni inwestorzy zaczynają wypatrywać odwrócenia trendu. Latem 2007 roku poleciałem do Azji, aby wygłosić odczyt dla dużej międzynarodowej firmy. Podczas lotu z Tokio do Singapuru otwarłem "Financial Times" i aż podskoczyłem z wrażenia. Szanghajski korespondent gazety opisywał niedostatek rąk do pracy w miejscowym sektorze usługowym: pokojówki i pomywacze masowo składali wypowiedzenia, żeby rozpocząć karierę na giełdzie. Uznałem, że słyszę sygnał ostrzegawczy z rynku. Z całym szacunkiem dla ludzi, którzy zarabiają na życie ścieleniem łóżek i zmywaniem naczyń: giełda nie jest tak pomyślana, żeby oni na niej masowo zarabiali. Ten artykuł przypomniał mi historię Bernarda Barucha, jednego z najbardziej znanych graczy giełdowych początku XX wieku. Udało mu się uniknąć załamania w 1929 roku, bo sprzedał wszystkie swoje akcje po tym, jak pucybut dał mu wskazówkę dotyczącą akcji. Kiedy ludzie o najniższym prawdopodobieństwie spekulowania tłumnie wchodzą na giełdę, wiadomo, że liczba nowych ryzykantów zaczyna się wyczerpywać i czasy hossy będą się niebawem kończyć. Wziąłem tę gazetę na konferencję w Singapurze i w recepcji pożyczyłem dzwonek, żeby nim zadzwonić podczas odczytu dla menedżerów inwestycyjnych.


(Do wykresu dr Eldera dodatkowo dodałem dla ułatwienia poszczególne daty w 2007 roku).

Czerwona strzałka na wykresie wskazuje datę mojego wykładu. Lepiej bym zrobił, gdybym się tym dzwonkiem puknął w czoło. Przez parę tygodni po moim odczycie rynek chiński spadał, ale później trend się odwrócił i kurs wzrósł o kolejne 60%, zanim nastąpiło załamanie. Ludzkie nastawienie może być dużo bardziej pesymistyczne - albo optymistyczne - niż ktokolwiek się spodziewa."

Całość tekstu dr Alexandra Eldera jak również wykres jest dostępny na stronie 285-286 książki "Sprzedaż i krótka sprzedaż" (wydanie: Warszawa 2013).


Latem 2014 roku chiński indeks wyrwał się z marazmu trwającego od 2009 roku i rozpoczął dynamiczne wzrosty. Wzrosty te wydają się zaskakujące, ponieważ gospodarka Państwa Środka w ubiegłym roku zaczęła tracić swój impet. W ostatnim czasie Merrill Lynch obniżył swoją rekomendację na chińskie indeksy oraz napisał, że „aktualne środowisko nie uzasadnia zakupu akcji”.  Oczywiście, brać udział w tym szaleństwie zakupów może się skończyć źle jeśli ktoś nie wyjdzie z rynku w odpowiednim momencie. Dlatego też rekomendację tego banku uznaję za słuszną. Z drugiej strony obecna sytuacja bliźniaczo przypomina tą z lata 2007 roku. Czy historia się powtórzy, a indeks chiński wzrośnie o kolejne kilkadziesiąt procent w ciągu kilku miesięcy? 

Podsumowanie:

Moim zdaniem obecnie słabnąca gospodarka chińska, okaże się tylko preludium przed nadchodzącym wielkim załamaniem. Wszystko wskazuje na to, że zanim do tego dojdzie, na chińskim rynku akcji powstanie potężna bańka. Jednak jak śpiewała Anna Jantar: "Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić..... "  W tym przypadku będzie tak samo.
Gwałtowne wzrosty indeksu skończą się jeszcze bardziej dynamicznymi spadkami.


Zachęcam również do odwiedzania My Alter Finance na Facebook-u: kliknij tutaj



Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).





Dawid Kluska











piątek, 27 marca 2015

FTSE100, NSDAQ + aktualizacja pozycji:

W ostatnim tygodniu na tych dwóch indeksach doszliśmy do ciekawych miejsc. Indeks FTSE100 dobił do psychologicznego oporu 7000 pkt. zaś indeks NSDAQ do poziomu 5000 pkt.

FTSE100 - interwał M1:



kliknij na wykres aby powiększyć

Przez prawie ostatnie dwa lata indeks ten przez większość tego czasu przebywał w strefie oporów, które wyznaczają szczyty hossy z lat 2003 - 2007 (poziom 6800 pkt.) oraz szczyt hossy z roku 2000 na poziomie 7000 pkt. Właśnie w tym tygodniu, po 15 latach, indeks ten lekko przebił barierę 7000 pkt. po czym nastąpiła gwałtowna kontra niedźwiedzi. Cel na który czekałem od kilku miesięcy został osiągnięty. 

NSDAQ - interwał M1:



kliknij na wykres aby powiększyć


Analizę tego indeksu robiłem już na tym blogu pod koniec stycznia. Jak widzimy na wykresie linia trendu wzrostowego nadal obowiązuje, tak samo jak opisywana strefa oporu na poziomie 4800 - 5100 pkt. Psychologiczna bariera 5000 pkt. również została pokonana, a następnie została przeprowadzona kontra niedźwiedzi. W mojej opinii, rynek długoterminowo wydaje się mocno wykupiony. Pytanie
czy szczyty już za nami, czy jednak jeszcze wzrośniemy powyżej 5000 pkt.
Ciekawostką jest również to, że historyczny szczyt na tym indeksie został ustanowiony 15 lat temu,
również w marcu. W latach 90-tych XX wieku NASDAQ był klasycznym przykładem bańki spekulacyjnej napędzanej przez spółki, z których większość już nie istnieje. Obecnie taką bańską najprawdopodobniej będzie indeks NASDAQ Biotechnology.

Aktualizacja pozycji:


Jeśli Państwo śledzicie komentarze na blogu to zapewne jesteście zorientowani jakie obecnie posiadam pozycje. Jednak dla jasności napiszę aktualizację, którą mam zamiar w miarę wolnego czasu pod koniec każdego miesiąca przedstawiać.

1. Indeks S&P500:
    Pozycja: Short
    Poziom transakcji: 2070 pkt.
    Poziom Stop Loss: Spodziewam się minimum 20% spadku notowań indeksu w średnim lub długim     terminie.  Biorąc pod uwagę stosunek zysku do ryzyka 4:1, mogę sobie pozwolić na 5% straty             kapitału zainwestowanego w ten indeks. A więc stop loss ustawiony na poziomie 2170 pkt.

2. Indeks DJIA:
    Pozycja Short
    Poziom transakcji: 17800 pkt.
    Poziom Stop Loss: Spodziewam się minimum  20% spadku notowań indeksu w średnim lub               długim terminie. Biorąc pod uwagę stosunek zysku do ryzyka 4:1, mogę sobie pozwolić na 5%           straty kapitału zainwestowanego w ten indeks. A więc Stop Loss ustawiony na poziomie 18700 pkt

3. Indeks FTSE100:
    Pozycja Short
    Poziom transakcji: 7000 pkt
    Dźwignia: x2
    Poziom Stop Loss: Spodziewam się minimum  20% spadku notowań indeksu w średnim lub               długim terminie. Biorąc pod uwagę stosunek zysku do ryzyka 4:1, mogę sobie pozwolić na 5%           straty kapitału zainwestowanego w ten indeks. A więc Stop Loss ustawiony na poziomie 7175 pkt.

4. Indeks NSDAQ:
    Pozycja Short
    Poziom transakcji: 5010 pkt.
    Poziom Stop Loss: Spodziewam się minimum  20% spadku notowań indeksu w średnim lub               długim terminie. Biorąc pod uwagę stosunek zysku do ryzyka 4:1, mogę sobie pozwolić na 5%           straty kapitału zainwestowanego w ten indeks. A więc Stop Loss ustawiony na poziomie 5260 pkt.



PS. Zaznaczam, że wszystkie wymienione powyżej inwestycje są to inwestycje długoterminowe. Największe wątpliwości mam do indeksu NSDAQ, ponieważ jest on najmocniejszy. Dlatego też rozważam ewentualne zamknięcie tej pozycji z zyskiem gdyby indeks ten rósł w przyszłym tygodniu i następnie wzięcie kolejny raz shortów powyżej 5000 pkt.



          Zachęcam również do odwiedzania My Alter Finance na Facebook-u: Kliknij tutaj



Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).



Dawid Kluska
    







czwartek, 26 marca 2015

Czy Stany Zjednoczone upadną jak Cesarstwo Rzymskie?

Ten artykuł ma na celu porównanie obecnej sytuacji w USA (jak również innych krajach zachodu) do sytuacji upadającego Cesarstwa Rzymskiego, które nie podejmując środków zaradczych oraz dźwigając coraz większe koszty utrzymania systemu, ostatecznie upadło.
Historycy podają wiele przyczyn, które spowodowały upadek Cesarstwa Rzymskiego. Najczęściej wymieniane to: napady i grabieże ze strony barbarzyńców, szerzenie się chrześcijaństwa, czy osłabienie się struktur wojskowych. Powyższe przyczyny w mniejszym lub większym stopniu oczywiście miały wpływ na upadek Imperium Rzymskiego, jednak prawdziwą praprzyczyną był całkowity rozkład cesarstwa i fatalna sytuacja wewnętrzna. Rzym załamał się od środka, dopiero później przyszli barbarzyńcy. Zanim jednak przejdziemy do sytuacji, które spowodowały upadek, zobaczmy jaki był początek tworzenia tego imperium.

Republika:

Jak już dziś ustalono, początkowo niezależna osada Rzym została podbita przez sąsiednich Etrusków w VI wieku p.n.e. Rzym początkowo rządzony był przez króli. Ostatni z nich Tarkwiniusz Pyszny uchodził za tyrana oraz wzbudził powszechną nienawiść w Rzymie. Doprowadziło to do wybuchu powstania w wyniku którego obalono władzę królewską i panowanie etruskie w Rzymie.

Podobnie było z sytuacją w Stanach Zjednoczonych. Początkowo były one jedynie kolonią króla Anglii. Jednak tzw. rewolucja amerykańska z lat 1775 - 1783 doprowadziła w ciągu kilku lat do zrzucenia brytyjskiego zwierzchnictwa i utworzenia niepodległego państwa. Ciekawostką jest to, że w obydwu przypadkach po uzyskaniu niepodległości wprowadzono ustrój polityczny zupełnie przeciwny do monarchii. I Rzym i USA powstały jako republiki.
Bezpieczeństwo Imperium:
Tak jak kiedyś Rzym, tak dzisiaj Stany Zjednoczone jako jedyny kraj są zdolne do prowadzenia wojen w dowolnym zakątku świata. Obecność legionów w zapalnych punktach imperium, analogicznie możemy porównać do US Navy czyli lotniskowców, które patrolują na morzach i oceanach (tak jak legiony na słynnych rzymskich drogach) światowy handel.

"Warunkiem sprawowania roli światowego hegemona jest uzyskanie wystarczającej przewagi ekonomicznej i wojskowej w połączeniu z atrakcyjną intelektualnie i moralnie ideologią oraz dysponowanie sprawnym ośrodkiem podejmowania decyzji politycznych."[1]

Szczytowy okres potęgi Rzymu wypadł na początku III wieku n.e. Według mojej opinii szczytowy okres potęgi Stanów Zjednoczonych wypadł na początku XXI wieku. Słabnącą potęgę Waszyngtonu już dziś dostrzegają liczne państwa, a szczególnie kraje BRIC. Patrząc na historię - upadek imperium bardzo często wiążę się z upadkiem całego układu politycznego i wojskowego. Ewentualny upadek amerykańskiego imperium oznaczać będzie w takim razie upadek NATO, ONZ, MFW, Banku Światowego i najprawdopodobniej tzw. "kultury zachodu." Poniżej chciałbym wypisać kilka faktów, które w identyczny sposób przypominają rozkład obecnego systemu, z tym jaki miał miejsce pod koniec Cesarstwa Rzymskiego.
Chleba i igrzysk:
 Hasło starożytnych Rzymian "chleba i igrzysk" staje się u progu XXI wieku w krajach rozwiniętych modelem (niemal że powszechnym) na życie. Permanentne pobudzanie konsumpcji stanowi bowiem receptę na utrzymanie tego stanu. [2]  "Olbrzymie wydatki Cesarstwa Rzymskiego związane były także z realizowaniem hasła "chleba i igrzysk", czyli wydatkami publicznymi na cele socjalne oraz rozrywkę dla szerokich mas ludności. Już w 58 roku p.n.e. obywatelom rzymskim rozdawano za darmo zboże. Spowodowało to, że biedota z terenów wiejskich masowo napływała do Rzymu, aby korzystać z darmowej żywności. Całkowity koszt dostarczania zboża przez państwo do Rzymu wynosił 15% wszystkich dochodów publicznych. Od III wieku n.e. aż do samego upadku cesarstwa zamiast zboża rozdawano darmowy chleb. Niektórzy późniejsi cesarze oprócz chleba rozdawali także inne produkty np. oliwę, wieprzowinę czy wino. Również obywatele innych miast poza Rzymem, takich jak Konstantynopol. Aleksandria czy Antiochia, otrzymywali w późniejszym okresie darmowe pożywienie.[3] A jak sprawa wygląda w Stanach Zjednoczonych obecnie? Otóż funkcjonuje tam pomoc socjalna dla najbiedniejszych amerykanów, którzy otrzymują tzw. bony żywnościowe (ang.food stamps). Nie posiadam najświeższych danych, jednak jak podał Departament Rolnictwa USA, w maju 2011 roku, aż 45,75 mln Amerykanów otrzymało bony żywnościowe. "Obecnie z tego rodzaju pomocy korzystają ludzie we wszystkich rejonach kraju, poczynając od Florydy, a na Alasce kończąc. Program rozszerza się w tempie obejmującym 20 tysięcy osób dziennie."[4] Co można wyliczyć, że obecnie korzysta z nich jeden na 7 amerykanów. Program ten kosztuje 72 mld $.

Jeśli chodzi o rozrywkę to, "wiele publicznych pieniędzy pochłaniały igrzyska dla mas, brutalne spektakle w amfiteatrach i cyrki, jak również państwowe uroczystości i święta religijne. Tych ostatnich, w końcowej fazie istnienia cesarstwa, było w kalendarzu więcej niż dni roboczych. Natomiast jeśli chodzi o igrzyska, to obliczono, że wydawano na nie rocznie równowartość obecnych 100 mln dolarów. Tak samo jak z upływem czasu stopniowo wzrastała liczba świąt wolnych od pracy, tak samo wzrastała liczba dni, kiedy urządzano widowiska. W czasach republiki organizowano ich kilka lub kilkanaście w roku, podczas gdy w IV wieku n.e. 176, nie licząc wyjątkowych okazji. Należy podkreślić, że wstęp na igrzyska był bezpłatny więc ich koszt nie zwracał się."[5]
Obecnie branża rozrywkowa jest dziedziną, która już od lat przynosi jedne z największych dochodów, zarówno jeśli chodzi o produkcję nowych gadżetów, jak i niezliczoną ilość usług rozrywkowych. "Większość wolnego czasu możemy spędzać i spędzamy oglądając telewizyjną tandetę. W 2009 roku ludzie powyżej 15 roku życia spędzali średnio 58% czasu wolnego na oglądaniu telewizji, graniu w gry czy korzystaniu z internetu. Oznacza to wzrost o 16% w porównaniu z 2003 rokiem."[6]

Dekret imigracyjny:

"Chcąc podwyższyć dochody skarbu, w 212 roku cesarz Karakalla przyznał rzymskie obywatelstwo wszystkim mieszkańcom imperium, ponieważ tylko obywatele płacili podatek na obronę państwa. Czy to był wczesny sygnał, że coś się już psuło i potrzebne były reformy?"[7]
A jak sytuacja wygląda w USA? Otóż w 2013 roku kongresmeni nie przyjęli ustawy imigracyjnej, która miała dać szansę legalizacji 12 milionom nielegalnych imigrantów. W 2014 roku prezydent Obama uparcie pozostał przy swoim i podpisał dekret który przewiduje legalizację pobytu w USA prawie 5 mln nielegalnych imigrantów. Dekret prezydencki przewiduje również, że jeśli nielegalni imigranci spełnią kryteria, zarejestrują się i uiszczą opłaty (na razie nie podano, jak wysokie, ale najpewniej będą odpowiadały zaległym podatkom), to otrzymają zgodę na pobyt i pracę w USA na trzy lata, z możliwością odnowienia po upływie tego terminu (więcej pod tym linkiem: www.tvn24.pl).

Wzrost biedy:
W Cesarstwie Rzymskim za biedną uważano wówczas każdą rodzinę nie posiadającą niewolnika. Nie dysponuję szczegółowymi danymi, jednak wiadomym jest, że rodzin takich była w Rzymie zdecydowana większość. Natomiast w USA sytuacja wygląda następująco: Według wyników spisu powszechnego wyszło na jaw, że około 50 mln z niecałych 318 mln mieszkańców Stanów żyje na granicy ubóstwa lub poniżej niej. Lecz co najważniejsze - od 2010 roku mamy pierwszy od lat trzydziestych XX wieku wzrost biedy w USA. Kiedy opublikowano te dane, analitycy stwierdzili jedno: po raz pierwszy w Stanach pojawiło się ubóstwo ekstremalne. Czyli mamy u siebie problem krajów Trzeciego Świata.[8]

Psucie pieniądza - inflacja:

Na utrzymanie całego systemu w Cesarstwie Rzymskim potrzeba było coraz więcej pieniędzy, tymczasem zapasy złota i srebra wyczerpywały się. Wydatki rosły, a pieniędzy brakowało. Co w takiej kwestii zaradzili cesarze i administracja Imperium? Zdecydowano się mieszać czyste srebro i złoto z innymi bezwartościowymi metalami, głównie miedzią w całkiem niezauważalny sposób - w rezultacie otrzymano dwa razy więcej monet.
Takie procedery zaczęły się pojawiać sporadycznie już w I wieku n.e. Znakomitym przykładem są antoniniany wypuszczone w obieg przez cesarza Karakallę  na początku III wieku n.e., były to jakby podwójne denary, czyli jeden antoninian odpowiadał dwóm srebrnym denarom. Z tym, że antoninian tylko wizualnie był większy bo 60% jego wartości stanowiła miedź. Im bardziej wydatki rosły tym Imperium produkowało coraz mniej wartościowe monety. Każdego dnia było ich coraz więcej, podaż waluty rosła w zastraszającym tempie, a złota i srebra było w nich coraz mniej. Polityki reform próbował jeszcze wcześniej Septymiusz Sewer. Zaczął on od dewaluacji denara, ale spadek wartości rzymskiej waluty podważył jedynie zaufanie do Imperium.[9] Podczas III wieku n.e. inflacja wyniosła 15 000%! Zboże, które w II wieku było sprzedawane za 7 drachm za Klaudiusza II kosztowało 120 000 drachm. Na przełomie III i IV wieku n.e. inflacja sięgała 20% rocznie. Doszło do tego, że ludzie płacili na targach nie mocnym pieniądzem, a całymi woreczkami lichych monet miedzianych, aż w końcu w ogóle zaprzestali używania monet i wymieniali bezpośrednio towar za towar. Stopniowo cały handel popadł w ruinę.[10]  (Uwaga: 
autor tego cytatu się pomylił, chodziło o rzymskie denary, a nie greckie drachmy). Jak wygląda obecnie polityka monetarna amerykańskich elit, wszyscy doskonale wiemy. Zerowe stopy procentowe oraz dodruk kilku bilionów dolarów w ostatnich latach doprowadził do bardzo dużej dewaluacji dolara. Jak wyglądało psucie wartości dolara w ostatnich 100 latach przedstawia poniższy wykres:


Jak widzimy na wykresie, gwałtowny spadek wartości dolara rozpoczął się na początku ubiegłego wieku. Można to powiązać z powstaniem Rezerwy Federalnej w roku 1913. Na pewno zawieszenie wymienialności dolara na złoto w transakcjach z zagranicznymi bankami centralnymi ogłoszone w 1971 roku przez prezydenta Richarda Nixona przyczyniło się do przyspieszenia spadku wartości dolara. Ani zerowa stopa procentowa, ani kolejny pakiet stymulacyjny, nie zaowocują trwałą poprawą stanu gospodarki Stanów Zjednoczonych. Psucie pieniądza w Cesarstwie Rzymskim doprowadziło do tego, że "bankierzy w Egipcie i na Bliskim Wschodzie odmawiali jej przyjmowania. Dowódcy wojskowi również nie chcieli wynagradzania w słabnącym pieniądzu, woleli nadania ziemi. Gdy ich nie dostawali, buntowali się."[11]  Gdyby w przyszłości władze w USA ponownie zaczęły drukować dolara, może to spowodować podobne problemy czyli odwrócenie się krajów BRIC od dolara oraz wystąpienie wysokiej inflacji. Jak pokazują statystyki, globalne wykorzystanie dolara jako waluty rezerwowej jest obecnie rekordowo niskie (w 2014 roku 60%), a w latach 2000-2014 spadło, aż o 10 punktów procentowych.

Wzrost nierówności społecznych:
USA coraz bardziej staje się państwem kastowym, podzielonym na rządzącą oligarchie i biedotę. Od czasów Ronalda Reagana likwidowana jest klasa średnia i stanowione jest prawo w interesie oligarchii kosztem społeczeństwa. Ogromne transfery pieniędzy amerykańskich podatników trafiają na konta finansjery. Stopa życiowa amerykanów systematycznie się obniża.[12]
Elity dzięki nagromadzonym bogactwom będą długo prosperować, ale i na nie przyjdzie kolej. Zamożne elity zawsze najpóźniej odczuwają skutki kryzysu, dlatego nie podejmują środków zaradczych, lecz prowadzą politykę business as usual (wszystko w porządku) mimo dziejącej się już katastrofy. Taki sam mechanizm i błędy elit spowodowały upadek państwa Rzymian i cywilizacji Majów.[13]

Kryzys władzy:

"W parze z kryzysem gospodarczym w Cesarstwie rzymskim szedł kryzys polityczny, odzwierciedleniem czego były lata 235-284 gdzie władzę uzurpowało sobie 50 cesarzy. Po mimo że był to okres poprzedzający podział cesarstwa, stanowi on przykład na postępujące załamanie się wartości, które pozwalały na rozwój, a co istotniejsze na funkcjonowanie Imperium Rzymskiego."[14] Walka o władzę na równie dużą skalę występuję w obecnych Stanach Zjednoczonych.
"W Waszyngtonie pojawiają się głosy, że przyczyny kryzysu władzy ustawodawczej są znacznie głębsze i poważniejsze niż doraźne podziały polityczne. Np. politolog Lawrence Lessig przekonuje w głośnej książce "Upadła republika", że po 200 latach amerykański system polityczny zaczął się zacinać. Kongresmeni coraz więcej czasu i energii poświęcają na zapewnienie sobie reelekcji. Przede wszystkim na zdobywanie pieniędzy na przyszłe kampanie wyborcze, które odbywają się co dwa lata, czyli praktycznie na okrągło.
Przeciętny kongresmen codziennie rozmawia przez telefon przez cztery godziny (sic!), przy czym większość jego rozmówców to sponsorzy, potencjalni sponsorzy lub ludzie, którzy mają dojścia do sponsorów. Wyniki tych wytężonych starań są znakomite - z reguły około 95 proc. kongresmenów zachowuje fotele po wyborach. Ale na debatowanie na ustawami i myślenie nie mają już dość czasu." [15]

Podnoszenie podatków:
"W Cesarstwie Rzymskim zwiększano podatki bezpośrednie - pogłówne, majątkowe i gruntowe oraz pośrednie a także cła. Podatki podnosili między innymi cesarze Kaligula, Wespazjan, Trajan czy Kommodus. Cesarz Karakalla podniósł 5% podatek od wartości wyzwalanych niewolników oraz od spadków i darowizn do 10%. W 444 roku podatek od sprzedaży wzrósł z 1% do 4.5%. Od czasów cesarza Dioklecjana państwo rzymskie zerwało z zasadą stałej wysokości podatków i powiększało je w zależności od swoich potrzeb. Pięćdziesiąt lat po rządach Dioklecjana podatki były dwa razy wyższe i stały się niemożliwe do płacenia przez mniejszych rolników. Ludzie coraz więcej czasu poświęcali na unikanie płacenia podatków. Urzędników skarbowych przekupywano. Inni woleli stać się niewolnikami, aby tylko nie płacić podatków, co stało się bardzo powszechne w IV wieku n.e.
W takiej sytuacji zgodnie z krzywą Laffera, mimo zwiększania się opodatkowania, dochody państwa się zmniejszały i deficyt skarbu państwa był coraz większy."[16]
Sytuację systemu podatkowego w USA nie będę już szczegółowo opisywał, ponieważ jest ona dobrze znana i dostępna. Napomknę tylko o jednym z najbardziej absurdalnych podatków w historii USA. Jest nim podatek od słodyczy. "Stawka podatku wprowadzonego w Chicago w 2009 r. jest pięciokrotnością stawki podatku na zwykłą żywność. Miała chronić mieszkańców regionu przed otyłością, jednak przepisy zostały skonstruowane w dość specyficzny sposób. Ustawodawca zapisał bowiem, że za słodycze nie uznaje się tych towarów, które poza cukrem zawierają w sobie mąkę lub wymagają chłodzenia. Skutek jest taki, że popularne batony Twix czy Kit Kat uznawane są za zwykłą żywność, podczas gdy Milky Way – za słodycze." [17]

Deficyt handlowy:
Kolejna analogia pomiędzy Rzymem a USA to deficyt w handlu. "Dominujące gospodarki mają tendencję do przewagi importu nad eksportem i w konsekwencji deficytu handlowego. Produkty potrzebne do życia, takie jak jedzenie, ubrania, samochody, telefony i meble - starożytny chleb przeciwstawiany igrzyskom - kosztują mniej, gdy są wytwarzane za granicą niż przez obywateli wysoko rozwiniętego kraju. W starożytności import w dużej mierze odbywał się na drodze łupów wojennych, za niskie koszty pracy odpowiadały zaś rzesze niewolników. Współczesne USA mają olbrzymi deficyt handlowy, a produkcja wielu amerykańskich przedsiębiorstw przeniosła się za granicę"[18] I znów warto zauważyć, że ostateczny cios, który doprowadził do upadku Cesarstwa Rzymskiego "miał w znacznej mierze charakter ekonomiczny. Zachodnie Cesarstwo było w stanie wystawiać nowe armie, bronić się, wykupywać od najazdów i pacyfikować łapówkami barbarzyńskich najeźdźców tylko tak długo, póki miało swoją ostatnią bezpieczną bazę ekonomiczną w północnej Afryce. Jednak to właśnie ostatnie źródło zboża, ludzi i pieniędzy wyschło nagle w roku 429 n.e., gdy prowincje północnoafrykańskie zostały zajęte przez Wandalów. Jeśli szukać rzeczywistej przyczyny, która zakończyła życie Imperium Rzymskiego, to był to właśnie ekonomiczny cios spowodowany utratą Afryki, nie zaś mało znaczące, choć symboliczne, wydarzenia z roku 476 n.e."[19] Jak to odnieść do sytuacji w USA? Możliwe analogie widzę dwie.
Zanikające wpływy amerykańskie w Europie, bądź odwrócenie się krajów azjatyckich w przyszłości od dolara, co spowoduje, że żaden kraj przemysłowy nie będzie chciał wysyłać swoich tanich towarów do USA w zamian za zepsutego dolara.

Podsumowanie:
"Dla Ojców Założycieli starożytny Rzym był wzorem państwowości, który chcieli przenieść na zasiedlane przez siebie ziemie. Goodheart przypomina, że już w 1787 roku Benjamin Franklin nazywał powstające państwo republiką i imperium."[20] Zgodnie z teorią cyklów, każde imperium przechodzi fazy: wzrostu, rozkwitu swej potęgi, schyłku i upadku. Wszytko wskazuje na to, że Stany Zjednoczone wkroczyły już w fazę upadku.



PS. Zachęcam również do odwiedzania My Alter Finance na Facebook-u: Lubię to



Dawid Kluska





Przypisy:
[1] A. A. Boron, Towards a Post-Hegemonic Age? The End of Pax Americana, Security Dialogue 1944, vol.25, no. 2, s 216, cyt. za: D.Kondrakiewicz, Systemy równowagi sił w stosunkach międzynarodowych, Lublin 1999, s 115. 
[2] Antonina Sebesta, Konsumeryczny a ekofilozoficzny model człowieka XXI wieku,  http://www.opoka.org.pl/zycie_kosciola/kultura/konsumerycznyaekofilozoficzny.html#
[3] Tomasz Cukiernik, Prawicowa koncepcja państwa, Wrocław 2004, str. 231
[4]  http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/bony-zywnosciowe-ratuja-amerykanow-przed-glodem
[5] Tomasz Cukiernik, Prawicowa koncepcja państwa, Wrocław 2004, str. 232
[6] http://forsal.pl/artykuly/519851,chleba_i_igrzysk_czy_usa_upadna_jak_starozytny_rzym.html
[7] http://www.jerzyjastrzebowski.pl/?p=60
[8] http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/843799,coraz-wiecej-biednych-w-ameryce.html
[9] http://www.imperiumromanum.edu.pl/przyczyny_upadku_cesarstwa_rzymskiego.html
[10] Tomasz Cukiernik, Prawicowa koncepcja państwa, Wrocław 2004, str. 233-234
[11]  http://www.imperiumromanum.edu.pl/przyczyny_upadku_cesarstwa_rzymskiego.html
[12] http://forum.pomorska.pl/lech-jeczmyk-o-upadku-imperium-americanum-t180257/
[13] http://www.tygodnikprzeglad.pl/czy-bogaci-zniszcza-swiat/
[14] http://historia.org.pl/2012/03/05/przyczyny-i-konsekwencje-upadku-cesarstwa-rzymskiego-na-zachodzie/
[15] http://wyborcza.pl/1,76842,15147879,Bezproduktywni_kongresmeni_w_USA_oceniani_gorzej_niz.html
[16] Tomasz Cukiernik, Prawicowa koncepcja państwa, Wrocław 2004, str. 2232-233.
[17] http://www.24.pl/10-najbardziej-absurdalnych-podatkow-w-historii/
[18] http://forsal.pl/artykuly/519851,chleba_i_igrzysk_czy_usa_upadna_jak_starozytny_rzym.html
[19]  http://www.imperiumromanum.edu.pl/przyczyny_upadku_cesarstwa_rzymskiego.html
[20] http://historiaimedia.org/2007/07/12/cesarstwo-rzymskie-ameryki-polnocnej-usa-i-schemat-imperium/





piątek, 13 marca 2015

Sytuacja gospodarcza Chin

Zanim omówię problemy i zagrożenia jakie w niedługim czasie będą miały miejsce w Chinach, najpierw przedstawię pozytywne informacje. Otóż, Chiny pod koniec ubiegłego roku wyprzedziły Stany Zjednoczone pod względem PKB ważonego parytetem siły nabywczej. To oznacza, że po raz pierwszy od prawie 130 lat Chiny przegoniły USA i zostały największą gospodarką na świecie. "Co to znaczy PKB według parytetu siły nabywczej walut: Produkt Krajowy Brutto (PKB) na mieszkańca według parytetu siły nabywczej, mimo pewnych wad, jest powszechnie uważany za najbardziej prawidłową miarę rozwoju gospodarczego. PKB to wartość towarów i usług wytworzonych w gospodarce, wyznaczona w bieżących cenach krajowych. Jeśli chcemy porównać wartość PKB wytworzoną w różnych krajach, pozornie wystarczyłoby w tym celu podzielić wartość PKB przez wartość obowiązującego kursu walutowego. Taka miara mogłaby jednak być myląca. Bierze się to z faktu, że pomiędzy poszczególnymi krajami występują znaczne różnice w poziomach cen poszczególnych grup towarów i usług. W normalnej statystyce rachunków narodowych wartość wytworzonych towarów i usług (a więc PKB) mierzona jest przy użyciu cen danego kraju. W przypadku dwóch krajów, wytwarzających identyczną ilość towarów i usług, poziom PKB będzie rachunkowo wyższy tam, gdzie wyższy będzie poziom cen. Nieprawidłowość tę daje się w znacznej mierze wyeliminować wyceniając w obu krajach wytworzone towary i usługi z użyciem tych samych cen (np. średniego poziomu cen danych towarów w grupie porównywanych krajów). Porównania PKB, uwzględniające parytet siły nabywczej walut bazują na takim właśnie podejściu." (źródło: co-to-znaczy.eu). Po prawie 130 latach Stany Zjednoczone straciły pozycję gospodarczego hegemona na rzecz Państwa Środka, przynajmniej po uwzględnieniu realnej siły nabywczej walut. Sytuacja jest naprawdę zaskakująca, ponieważ jeszcze w 2005 roku chińska gospodarka pod tym względem była niemal dwukrotnie mniejsza od amerykańskiej, a prognozy ekonomistów mówiły, że Chiny wyprzedzą Stany Zjednoczone pod względem PKB według ppp dopiero w 2020 roku.



Pod względem PKB nominalnego Stany Zjednoczone wciąż wypadają jednak o wiele lepiej od Chin. W 2013 roku amerykański PKB wyniósł 16,8 bln dolarów, wyraźnie wyprzedzając PKB Chin (9,5 bln dolarów). Obecnie prognozy mówią, że pod tym względem Chiny wyprzedzą USA już w 2032 roku, a w 2050 roku gospodarka Chin będzie o 20% większa od amerykańskiej. Prognozy wydają się realne jeśli weźmiemy pod uwagę, ze Chiny w ostatnich dekadach rozwijały się dynamicznej niż XIX wieczne Stany Zjednoczone, a w ostatnich 30-latach ich dochód narodowy wzrósł o ponad 20-krotnie (w USD), co wcześniej nie udało się żadnemu krajowi. Jednak dalszy, tak dynamiczny wzrost gospodarczy, zależy od wielu czynników również wewnętrznych. Chiny stoją pod wielkim wyzwaniem, ponieważ w gospodarce już pojawiają się różnego rodzaju zagrożenia, a największą z nich jest bańka na rynku nieruchomości, którą dokładnie opisałem na blogu w poście Czy Chinom grozi kryzys?  Tego typu kryzys może spowodować, że wzrost PKB może spaść nawet o połowę (do 4% ), co zdestabilizuję gospodarkę i najprawdopodobniej  przyczyni się do utraty zaufania do polityki rządu. Protesty na ulicach Pekinu nie powinny być czymś zaskakującym w takim wypadku. Jak przewidują analitycy miesięcznika "Qianshao" z Hongkongu - "W 2016 roku nastąpi ostateczny upadek reżimu, a rok wcześniej rozpadnie się struktura polityczna chińskiej partii komunistycznej. Do upadku Chin mają przyczynić się także stale rosnące zadłużenia miast, szara bankowość i bańka na rynku nieruchomości." Nigdy w historii nie było takiej bańki, która nie zakończyłaby się załamaniem, to jest naturalne prawo ekonomii. Prognozy analityków, dotyczące tego iż, już w przyszłym roku będziemy mieć upadek chińskiego reżimu wydają mi się mocno przesadzone. "Demokracja, demokracją, ale przecież ktoś musi tym rządzić", a w przypadku 1.3 mld mieszkańców ciężko tam wprowadzić demokrację. Faktem jednak jest, że w przypadku nadejścia kryzysu, władze Chin będą mieć nie lada wyzwanie. W 1984 roku 85% ludności zaliczano do żyjących poniżej ubóstwa, w 2005 roku już tylko 16%, a obecnie jest to jeszcze mniej. Klasa średnia wzrosła do około 300 mln ludzi. W Chinach również bardzo dynamicznie rośnie liczba milionerów i miliarderów. Mimo wielkiego postępu, nierówności społeczne są większe niż np. w latach 70-tych za czasów Mao.
Chiny znajdują się również w trakcie największych w nowożytnym świecie masowych migracji ze wsi do miast. Jest to około 20 mln ludzi rocznie. To właśnie nierówności społeczne oraz brak pracy dla tych 20 mln ludzi rocznie w czasie nadchodzącego kryzysu mogą stać się przyczyną wybuchu niepokojów społecznych. Jak wiemy Chińczycy w przeciwieństwie do mieszkańców krajów tzw. zachodnich posiadają wysoką skłonność do oszczędzania. Jednak przypuszczam, że jest to spowodowane polityką jaka tam panuje. Otóż "po odejściu Mao znacznie zmniejszono różne świadczenia społeczne i wydatki na usługi publiczne, koncentrując się na inwestycjach w rozwój przemysłu i infrastruktury gospodarczej. Polityka posiadania jednego dziecka i obowiązek zapewnienia opieki ludziom starszym zmusza młode pokolenie do gromadzenia oszczędności. Gospodarstwa domowe odkładają dużą część swoich dochodów także z powodu konieczności finansowania wyższego wykształcenia dzieci w dobrych szkołach. Statystycznie w roku 2008 tylko około 45% mieszkańców miast i około 10%-20% mieszkańców wsi posiadało świadczenia socjalne."
(Perspektywy rozwojowe chińskiej gospodarki do 2050 roku, Barbara Liberska, 2010) Dlatego też, przypuszczam, że w trakcie niepokojów społecznych w czasie kryzysu, ludzie będą wymuszać na władzach zapewniania bardziej sprawiedliwego podziału dóbr ze wzrostu gospodarczego oraz zwiększenie opieki społecznej czyli tzw. "Państwa opiekuńczego". Chiński reżim by zachować swoją władzę zgodzi się na  żądania ludu. Takie działania na pewno spowodują, że nawet już po kryzysie można zapomnieć o wzroście gospodarczym w Chinach na poziomie 10% rocznie, tak jak to było w ostatnich trzech dekadach, w końcu system socjalny będzie kosztował.


Perspektywy Chin po kryzysie...

Jeśli elitom z Chińskiej Partii Komunistycznej uda się zażegnać wielkie problemy, jakie pojawią się najprawdopodobniej w najbliższych latach, reżim przetrwa. Jednak to będzie tylko początek zmian.
Jak wiadomo Chiny w ostatnich 30-latach stały się "fabryką świata", produkując dla globalnych rynków towary przemysłowe po bardzo konkurencyjnej cenie. Dlaczego były konkurencyjne?           Z dwóch prostych przyczyn: niskie płace oraz niskie świadczenia socjalne dla pracowników. Otóż płace od jakiegoś czasu już rosną o czym świadczy, że część przedsiębiorców przenosi swoje firmy do Afryki czy biedniejszych krajów Azji. Wzrost opieki społecznej będzie możliwy tylko w przypadku podniesienia podatków, przecież władze muszą mieć z czegoś pieniądze. To znów podniesie koszta pracy dla firm, które jeszcze chętniej będą się przenosić do sąsiednich krajów korzystając z tzw. polityki "dobrego sąsiedztwa". W takiej sytuacji nastąpi odpływ inwestycji z Chin na rzecz innych krajów. Z drugiej strony jeśli chińskie społeczeństwo będzie miało zapewnioną podstawową opiekę społeczną spowoduje to, że zaczną oni wydawać swoje oszczędności, co zwiększy konsumpcję. W gospodarce Chin konsumpcja stanowi zaledwie 35% PKB. a w USA jest to odpowiednio 70%. Jeśli ponad miliard ludzi "ruszy na zakupy" mocno to poprawi sytuację gospodarczą. Kolejną zmianą gospodarczą jaka stoi przed Chińską Partią Komunistyczną jest planowana zmiana w  modelu rozwoju zakładająca dalszą modernizację gospodarki przy szerszym wykorzystaniu postępu technicznego. "Program przekształcenia chińskiej gospodarki w potęgę technologiczną będzie prowadził do restrukturyzacji przemysłu. Postęp technologiczny i wdrażanie innowacji powinny zwiększyć zdolności konkurencyjne chińskich towarów technologicznie zaawansowanych i ich udział w strukturze eksportu" (Advanced Manufacturing Technology in China, F. Wang, 2009). Jeśli program ten zostanie zrealizowany w ciągu najbliższych kilkunastu lat zmieni się dotychczasowy pogląd, że towary z Chin są stosunkowo słabej jakości.  Trzeci kierunek zmian "ma prowadzić do zmniejszenia dominacji sektora przemysłowego w gospodarce na rzecz rozwoju sektora usług. Sektor usług jest dotychczas stosunkowo mało rozwinięty. Przez ostatnie dekady główny wysiłek szedł na finansowanie rozwoju przemysłu. Niedorozwój usług stawia Chiny raczej w grupie krajów słabiej rozwiniętych. Dalsza transformacja gospodarki w kierunku gospodarki w większym stopniu opartej na usługach stwarza możliwości zdynamizowania wzrostu gospodarczego. Oczekuje się, że proces ten nabierze nowego tempa" (Perspektywy rozwojowe chińskiej gospodarki do 2050 roku, Barbara Liberska, 2010).


Podsumowanie:

Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie w Chinach powinien wystąpić kryzys spowodowany pęknięciem bańki na nieruchomościach. Bańka ta urosła już do większych rozmiarów niż ta amerykańska z 2007 roku. Harry Dent, jeden z najbardziej poważanych w USA analityków giełdowych i doradców inwestycyjnych powiedział: "Gdy pęknie chińska bańka spekulacyjna, amerykański kryzys subprime będzie przy tym wyglądał mniej więcej jak sobotni, popołudniowy piknik w parku. Powstanie lawina bankructw, która zmiecie sporo firm i będzie miała wpływ na sytuację na całym świecie." Kryzys w drugiej gospodarce świata wymusi na władzach wprowadzenie szerokich reform. Proces ten nie będzie łatwy, lecz konieczny. Wymaga on długofalowych zmian w obecnym modelu rozwoju. "Zmiana dotychczasowego modelu rozwoju i przejście z proinwestycyjnego na prokonsumpcyjny wzrost jest dzisiaj możliwa ze względu na ogólny wzrost dochodów ludności, a zwłaszcza nowej klasy średniej." (McKay H., Song.L, China as a Global Manufacturing Powerhouse: Strategic Considerations and Structural Adjustment, 2010).
Zbliżający się kryzys, a następnie wzrost systemu socjalnego w Chinach spowolni tamtejszą gospodarkę. Powoli trzeba zapominać, że wzrosty będą sięgać 10% PKB w skali roku, tak jak to było do tej pory. Z drugiej strony popyt chiński może stać się w najbliższych kilkunastu latach główną siłą napędzającą rozwój gospodarki światowej. "Analitycy Daduch i Stancil z Carnegie Endowment for International Peace analizując tempo wzrostu PKB oraz prognozy IMF oparte na funkcji Cobba-Douglasa, szacują, że tempo wzrostu gospodarczego Chin do 2050 roku powinno średnio wynosić 5.56%." (Perspektywy rozwojowe chińskiej gospodarki do 2050 roku, Barbara Liberska, 2010).
Biorąc pod uwagę, że kraje rozwinięte (USA, UE) będą mieć w optymistycznym założeniu tempo wzrostu około 2% rocznie to według prognoz tych analityków pod względem nominalnym PKB Chiny wyprzedzą Stany Zjednoczone w roku 2032.







Dawid Kluska





niedziela, 8 marca 2015

SP500 i DAX:

W poprzedniej analizie indeksu DAX (dostępnej tutaj) pisałem, że celem tego indeksu są poziomy 11500 - 11600 pkt. Następnie powinniśmy oczekiwać kilkuprocentowej korekty. Cel z poprzedniego tygodnia został już osiągnięty w ostatni piątek. Poniżej wstawiam zaktualizowany wykres.

DAX - interwał D1


 kliknij na wykres aby powiększyć


Na wykresie dodałem szybki kanał wzrostowy (granatowy), którego dolne ograniczenie wypada dokładnie na tym samym poziomie co prognozowane w poprzednim tygodniu dno korekty, zaznaczone na wykresie niebieskim prostokątem. W takim układzie fala nr. 4 powinna się zakończyć w okolicach 10800 pkt.


SP500 - interwał D1:



kliknij na wykres aby powiększyć


Wykres jest mam nadzieje dość łatwy do odczytania, dlatego też opis bardzo skrótowy.
Po dojściu do górnego ograniczenia szybkiego kanału wzrostowego rozpoczęła się korekta. 
Powinna mieć ona zasięg podobny do dwóch poprzednich korekt ( niebieskie prostokąty), co również wypadłoby przy dolnym ograniczeniu kanału = dno korekty na około 2000 pkt. 
Myślę, że spadki na indeksie SP500 powinny być zrealizowane do 16-17 marca, czyli do posiedzenia FED na którym najprawdopodobniej zostanie usunięte słowo "patient". Po posiedzeniu spodziewałbym się wzrostów w strefę okołoszczytową pod rozliczenie kontraktów w trzeci piątek miesiąca jak i zakończenie kwartału.

PS. W piątek nie udało mi się zawrzeć pozycji short na indeks niemiecki. Jednak mam nadzieję, że indeks SP500 po dojściu do 2070 pkt. (czerwona linia wsparcia zaznaczona na wykresie) spowoduje jakieś drobne odbicie, co również powinno wpłynąć na indeks DAX. Więc jeśli indeks niemiecki znajdzie się ponownie w okolicach 11600 pkt. (lub troszkę wyżej, bo obecnie górne ograniczenie kanału jest na 11630 pkt.) będę myślał o wzięciu pozycji short. 




Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).


Dawid Kluska



czwartek, 5 marca 2015

Wpływ podwyżek stóp procentowych na indeks SP500

Wydarzenia, które  ostatnimi czasy wprawiały rynki finansowe w niepewność zostały obecnie w pełni wyjaśnione jak i zdyskontowane. Mam tutaj na myśli QE w strefie euro, ewentualne bankructwo Grecji oraz konflikt na Ukrainie. Grecja zgodnie z moimi prognozami z 12 stycznia ( Grecja wystapi ze strefy?) ostatecznie po długich negocjacjach porozumiała się z władzami UE.
Konflikt na Ukrainie w ostatnich dniach znacznie się osłabił o czym donoszą dzisiejsze newsy:
"Wydaje się, że osiągnięte niedawno w Mińsku porozumienie jest coraz bardziej respektowane przez pro-rosyjskich rebeliantów. Rzecznik prasowy ukraińskiej armii stwierdził, że armia jest gotowa do wycofania swoich wyrzutni rakietowych Uragan." (źródło: xpuls.pl).  Również w końcu zostały podane szczegółowe informacje odnośnie skupu aktywów przez EBC w strefie euro.
(skup tylko z rynku wtórnego rozpocznie się 9 marca. EBC będzie kupował papiery z zapadalnością od 2 do 30 lat, tylko z rentownościami powyżej stopy depo (-0,2%) za kwotę 60 mld euro miesięcznie). 
W najbliższym czasie rynki finansowe powinny przenieść swoje zainteresowanie na informacje przypływające z USA, a konkretnie z FED. Mam tutaj na myśli zbliżające się podwyżki stóp procentowych w  Stanach Zjednoczonych. Ostatnimi czasy tak na prawdę, duża część członków FED wypowiadała się na temat podwyżek stóp, jednak nie wzbudzało to tak dużego zainteresowania.
Sytuacja ta w najbliższych tygodniach na pewno ulegnie zmianie. 
Wyprzedzając ten fakt zdecydowałem się już dzisiaj napisać swoje przemyślenia odnoście wpływu podwyżek stóp procentowych na rynki finansowe i gospodarkę. Na początku jednak umieszczę wypowiedzi członków FED, które w ostatnich tygodniach zapisywałem w swoim notatniku.


  • Evans (Chicago): "Podwyżki stóp procentowych nie powinny rozpocząć się do 2016 roku" Jest on jednak znany jako "ultra-gołąb" więc nie odzwierciedla on konsensusu.
  • S.Fischer (Dallas): "„Oczekujemy, że podniesiemy stopy procentowe w tym roku, ponieważ zerowe stopy są dalekie od normalności. Ani czerwiec ani wrzesień nie jest jeszcze przesądzony. FED musi być elastyczny” S.Fischer jest wice-szefem FED więc jego wypowiedź powinniśmy bardziej wziąć pod uwagę. Wspominał on również o tym, że na rynkach powinna wystąpić jakaś korekta. Pytanie o jakie rynki mu chodziło?
  • Williams (San Francisco): „Jesteśmy coraz bliżej podwyżek stóp. Połowa roku jest dobrym momentem aby to zrobić" Wypowiedź szefa FED z San Francisco dość mocno zaskoczyła, ponieważ jest on mocnym "gołębiem".
  • Dudley (Nowy York): „Dostrzegam większe ryzyko wcześniejszej niż późniejszej podwyżki stóp. Musimy być jednak ostrożni co do daty i tempa podwyżek stóp” Mało konkretna wypowiedź.
  • Loretta Mester (szefowa FED Clevland): „Jestem za podwyżką w czerwcu, lecz wiele zależy od danych” Jak na kobietę dość konkretna wypowiedź:)
  • Bullard (St. Louis): Na końcu umieściłem wypowiedź  szefa FED z St. Louis ponieważ, jest on najbardziej bezpośredni, a jego wypowiedzi często trafnie sygnalizowały zmiany w polityce monetarnej FED. Fed powinien usunąć słowo ‚patient’ z oświadczenia w marcu, a czas podwyżki stóp zbliża się. Ścieżka podwyżek jest ważniejsza niż sam moment podwyżki"

Podsumowując: Wypowiedzi Jamesa Bullarda mogą wskazywać ogólne nastroje wśród członków Fedu. Najprawdopodobniej słowo "patient" czyli "cierpliwość" zostanie usunięte już na najbliższym posiedzeniu FED czyli 18 marca. Same podwyżki stóp procentowych powinny mieć miejsce w czerwcu lub we wrześniu. Z pewną dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że będzie to raczej czerwiec m.in. ze słów szefowej FED z Clevland. Na posiedzeniu FED 17 grudnia 2014 roku zostały usunięte słowa "Considerable time".  Gdy w 2004 roku mieliśmy do czynienia z podobnym działaniem podwyżki stóp nastąpiły 5 miesięcy później. Również poprzednie dwa cykle podwyżek stóp procentowych zaczynały się w czerwcu (1999 i 2004 rok). Jeśli sytuacja miałaby się powtórzyć to czerwiec byłby bardziej prawdopodobny niż wrzesień.


 Harmonogram posiedzeń Fed w 2015 roku wygląda następująco:


  • 27-28 stycznia
  • 17-18 marca
  • 28-29 kwietnia
  • 16-17 czerwca
  • 28-29 lipca
  • 16-17 września
  • 27-28 października
  • 15-16 grudnia


Chciałbym również dodać, że w tym roku planowane są również podwyżki stóp procentowych w Wielkiej Brytanii, zaś możliwa jest obniżka stóp procentowych przez Ludowy Bank Chin, z racji słabnącej tamtejszej gospodarki.


Wpływ podwyżek stóp procentowych na  rynki finansowe:

Jak można przeczytać w większości książek: Stopy procentowe są jedną z najważniejszych zmiennych mających wpływ na funkcjonowanie gospodarki rynkowej, a idąc dalej także i samej giełdy. Obserwacja poziomu stóp procentowych może być dla inwestora giełdowego średnio i długoterminową wskazówką inwestycyjną. Z zasady podwyżki stóp procentowych szkodzą akcjom, a ich obniżki sprzyjają wzrostom wycen spółek. W rezultacie obniżonego popytu na dobra konsumpcyjne cierpi zarówno gospodarka, jak i firmy giełdowe. Ponadto wzrost stóp wpływa także na decyzje gospodarstw domowych - obniża poziom konsumpcji finansowanej kredytami, a jednocześnie skłania do oszczędzania na wysoko oprocentowanych lokatach. Najbardziej opłacalnym momentem do zakładania lokat bankowych jest właśnie okres wzrostu stóp procentowych. Kiedy stopy rosną, indeksy giełdowe spadają, bo inwestorzy są mniej skłonni do ryzykownych inwestycji, np. w akcje. Kiedy stopy spadają, rynek akcji zyskuje większe zainteresowanie graczy. 
W teorii bardzo ładnie to wygląda:) Wypadałoby brać kredyty na akcje przed planowanymi obniżkami stóp procentowych, a sprzedawać akcje i wpłacać pieniądze na lokaty przed planowanymi podwyżkami stóp:) Jednak w praktyce wygląda to inaczej, co pokazuje poniższy wykres.



Bessy na rynkach akcji zaczynały się gdy stopy procentowe zaczęły spadać...

Z tego wykresu możemy odczytać, że jest odwrotnie. Wbrew pozorom bessa na amerykańskich akcjach nadchodzi nie w momencie gdy FED zaczyna podwyżki stóp, lecz w momencie rozpoczęcia obniżek stóp  po wcześniejszym zakończeniu całego cyklu podwyżek.

Dwa ostatnie cykle podwyżek stóp procentowych miały swój początek w:

  • czerwiec 1999 do maj 2000
  • czerwiec 2004 do czerwiec 2006
Indeks SP500 od momentu pierwszej podwyżki do szczytu hossy wzrósł odpowiednio o: + 20% i
+ 40%.  Jeśli uśrednilibyśmy okres trwania poprzednich cyklów podwyżek stóp oraz wzrost indeksu SP500 można by prognozować, że obecna hossa powinna się skończyć pod koniec 2016 roku na poziomach około 2700 pkt.! Poziomy te na dzień dzisiejszy wydają się absuldarne...

Czy historia znów się powtórzy? Czy pomimo spodziewanych podwyżek stóp czeka nas jeszcze prawie dwa lata kontynuacji hossy? Wszystko jest możliwe....
Jednak tym razem  sytuacja wygląda trochę inaczej – nigdy w historii stopy procentowe nie były utrzymywane na tak niskim poziomie przez tak długi okres. W historii ekonomii bańki spekulacyjne tworzyły się zawsze kiedy na rynku było łatwo o tzw. tani pieniądz. Zazwyczaj ten tani pieniądz pojawiał się właśnie w czasach niskich stóp procentowych, co napędzało działalność kredytową. W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z zerowymi stopami procentowymi oraz dodatkowym drukowaniem $, co w mojej opinii spotęgowało jego dostępność na rynkach finansowych czego efektem jest 6 lat hossy na amerykańskich indeksach. Rozpoczęcie cyklu wzrostu stop procentowych oznacza koniec dostępności łatwego pieniądza, podrożenie kredytów oraz wzrost atrakcyjności alternatywnych form inwestowania. 
Dlatego też przypuszczam, że hossa z którą mieliśmy głównie do czynienia dzięki drukowaniu $, nie będzie kontynuowana tak jak w poprzednich dwóch przypadkach omawianych powyżej, w momencie gdy na rzece tanich dolarów została wybudowana tama.



Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).