niedziela, 24 stycznia 2016

Odwilż na giełdach

           Koniec mijającego tygodnia przynosi długo wyczekiwane wzrosty na rynkach. Parkiety notują solidne wzrosty, odbijają surowce, rosną rentowności obligacji, a to wszystko za sprawą... oczywiście bankierów centralnych. Od blisko dekady interwencjonizm Banków Centralnych ma znaczącą rolę w tym "wolnorynkowym kapitalizmie".

W ostatnim tygodniu spotkaliśmy się z następującymi wypowiedziami:

- Mario Draghi, Prezes EBC: 
"EBC jest gotowy do działań, ma chęci i determinację. Nie ma żadnych limitów co do ich zakresu. Instrumentów również jest cała gama" 
Inwestorzy odebrali tą wiadomość bardzo optymistycznie i jednocześnie oczekują już na marcowym posiedzeniu kolejnej interwencji EBC (obniżenie stopy depozytowej lub zwiększenie QE o 10-20 mld) Moim zdaniem kolejna interwencja EBC już w marcu jest mało prawdopodobna, a słowa Mario Draghiego powinniśmy traktować jako tylko i wyłącznie obietnicę. Dlaczego?
Zapis z dyskusji grudniowego posiedzenia EBC pokazał, że część członków Rady Banku w ogóle nie chciała luzowania. Dlatego podjęcie kolejnego luzowania już na marcowym posiedzeniu jest bardzo mało prawdopodobne, ponieważ nie widać jeszcze efektów poprzedniego (grudniowego luzowania).

- Hiruhiko Kuroda, Prezes Banku Japonii:
"BoJ mam możliwości zwiększenia lub modyfikowania QE" Te słowa również trzeba traktować jako obietnicę, chociaż DELIKATNE zwiększenie QE w Japonii w najbliższych 2 miesiącach moim zdaniem jest bardziej prawdopodobne niż w Strefie Euro. Jednak czy delikatne zwiększenie QE zadowoli rynki finansowe? Raczej nie.

- Zhang, przewodniczący departamentu polityki monetarnej Banku Chin (PBOC):
"Będziemy korzystać z operacji otwartego rynku w celu regulowania płynności... oraz cięcie stopy rezerw obowiązkowych mogłoby być zbyt silnym sygnałem" Moim zdaniem prędzej bądź później PBOC będzie zmuszony obniżyć stopy rezerw jak również dalej dewaluować swoją walutę, pomimo tego że rząd chiński jak i bank centralny temu zaprzeczają.

Chciałbym również zwrócić uwagę, że rynki finansowe ostatnio zapomniały o tzw. sytuacji w Chinach i skupiły się na gołębich wypowiedziach bankierów centralnych. Już w najbliższą środę kolejne posiedzenie, tym razem FED. Tak jak pisałem w sierpniu ubiegłego roku, że pozytywne zakończenie tzw. "sprawy greckiej" wcale nie musi oznaczać końca wakacyjnej korekty, tak teraz uważam, że czynnik chiński da jeszcze o sobie znać, a rynki giełdowe powrócą do spadków.

Poniżej standardowo analiza głównych indeksów w perspektywie średnioterminowej:

S&P500 - interwał D1:


kliknij na wykres aby powiększyć

Po dojściu do prognozowanego wsparcia na poziomie 1800 pkt. (dołek z 2014 roku + równość korekt) oczekuję korekcyjnego odbicia  na indeksie. Celem jest poziom 1990 - 2000 pkt.
Następnie spodziewałbym się powrotu to silnych spadków z celem 1735 - 1770 pkt.) To właśnie w tym przedziale cenowym wypada zniesienie 38.2% całej fali wzrostowej zapoczątkowanej w 2011 roku oraz długoterminowa linia trendu (zaznaczona na wykresie kolorem czarnym). 

DAX - interwał D1:


kliknij na wykres aby powiększyć


Analogicznie jak S&P500: Po dojściu do ważnego wsparcia na poziomie 9300 pkt. (dołek z 2015 roku) popyt podjął inicjatywę czego efektem są gwałtowne wzrosty. Obecne odbicie traktuje jako korektę ostatniego ruchu spadkowego z celem na poziomie 10500 pkt. Tego typu wzrosty byłyby równe jak te z 2015 roku zaznaczone na wykresie szarym prostokątem. Następnie spodziewałbym się powrotu silnych spadków z możliwością przebicia ostatnich dołków, z celem na poziomie 8900 pkt.

WIG20 - interwał D1:


kliknij na wykres aby powiększyć


Po kolejnym z rzędu przetestowaniu dolnego ograniczenia w kanale spadkowym, spodziewałbym się korekcyjnego odbicia przynajmniej do poziomu 1840 pkt. (zielony prostokąt na wykresie) lub nawet do górnego ograniczenia w kanale spadkowym czyli okolic 1900 pkt. Następnie oczekuję powrotu indeksu WIG20 do spadków z celem 1580 - 1600 pkt. To właśnie tam widziałbym koniec całego ruchu spadkowego zapoczątkowanego w ubiegłym roku. 


Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).














sobota, 16 stycznia 2016

Czy S&P500 znajdzie się w długoterminowym trendzie bocznym?

Ostatnimi czasy coraz liczniejsza grupa analityków i inwestorów głosi, że rok 2016 zapowiada się wyjątkowo dramatycznie. Według ich opinii mocne spowolnienie w Chinach z którym mamy obecnie do czynienia, spowoduje efekt domina, co oznacza, że kryzys przyjmie charakter globalny.
Oczywiście taka sytuacja odbije się znacząco na rynkach finansowych, co doprowadzi do krachu giełdowego o skali porównywalnej z lat 2007 - 2008. Przeciwnicy tej teorii głoszą, że do żadnego kryzysu globalnego nie dojdzie. Władze Chińskiej Republiki Ludowej podejmą odpowiednie działania zapobiegawcze i gospodarka powróci na właściwe tory. Natomiast globalne rynki finansowe po kilkumiesięcznej korekcie, powrócą na ścieżkę dynamicznych wzrostów i już w drugiej połowie roku osiągną historyczne szczyty.

Poniżej na przykładzie wykresu amerykańskiego indeksu S&P500 przedstawię jak przedstawiają się prognozy zarówno obozu byków jak i niedźwiedzi.


kliknij na wykres aby powiększyć


Jednak czy na rynkach finansowych zawsze występują tylko dwa trendy - wzrostowy lub spadkowy?
Każdy nawet początkujący inwestor wie, że są trzy typy trendów. Oprócz tych dwóch wymienionych powyżej, występuje również trend boczny, inaczej nazywany trendem horyzontalnym.

Czy indeks S&P500 znajdzie się w długoterminowym trendzie bocznym?




Od kryzysu z roku 2008 do końca roku 2014 amerykański FED wpompował w rynki finansowe blisko 3.6 biliona $. Ten potężny zastrzyk gotówki spowodował, że w tym samym czasie indeks S&P500 wzrósł o ponad 300% co oznacza jeden z największych rynków byka w historii.
Sam bilans FED-u wzrósł pod koniec 2014 roku do niespotykanej wcześniej wielkości: 4.5 biliona $.
Jak powiedział w telewizji CNBC Richard Fisher - były prezes oddziału FED w Dallas: 
"To, co zrobił Fed – i ja byłem tego częścią – było sfinansowanie ogromnej zwyżki na rynku mającej na celu wywołania efektu bogactwa” Na powyższym wykresie można zauważyć jak bliźniaczo zachowują się notowania indeksu S&P500 (linia czerwona) jak i wielkość bilansu FED-u.(linia niebieska). Proszę zwrócić szczególną uwagę na bilans Rezerwy Federalnej pomiędzy czerwcem 2011, a listopadem 2012 oraz grudniem 2014 a stanem obecnym. W obydwu okresach bilans FED-u utrzymywał się na niezmienionych poziomach. Różnica natomiast jest następująca: Pod koniec 2012 roku został uruchomiony program quantitative easing (QE) nr. 3 co znacznie zwiększyło podaż pieniądza, a co za tym idzie indeks S&P500 wszedł w kolejną fazę wzrostów, natomiast obecnie mamy do czynienia z początkiem cyklu podwyżek stóp procentowych, które to za jakiś czas powinny bilans FED-u zmniejszać. Jednak tempo normalizowania polityki pieniężnej nie będzie tak szybkie i zdecydowane jak jej luzowanie. Potwierdza to również wypowiedź Johna Williamsa, prezesa FEDu z San Francisco: "Minie około 6 lat zanim FED przywróci stan swojego bilansu do normalnego stanu".
(źródło: tradebeat.pl


kliknij na wykres aby powiększyć


FED jest od ponad roku w fazie dostosowania swojej polityki pieniężnej, a więc podtrzymywania swojego bilansu, a nie w fazie ilościowego zacieśniania czyli jego zmniejszania. Jeśli wysoka korelacja sumy bilansowej FED z indeksem S&P500 będzie nadal zachowana to spodziewałbym się trendu bocznego na wspomnianym indeksie. Dopóki nie zobaczymy znaczących spadków sumy bilansowej FED nie spodziewałbym się wejścia amerykańskiej giełdy w bessę. Tak samo, nie ma mowy o kolejnej rundzie luzowania ilościowego, która zwiększyłaby bilans FED, dlatego też dynamiczne wzrosty z jakimi mieliśmy do czynienia we wcześniejszych latach są jeszcze mniej prawdopodobne.



kliknij na wykres aby powiększyć


Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami Dawida Kluski i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).











niedziela, 10 stycznia 2016

Nadchodzi kolejny globalny kryzys?

             Zakończony w piątek wieczorem tydzień na globalnych rynkach akcji okazał się najgorszym pierwszym tygodniem nowego roku w historii amerykańskiej giełdy. Indeks S&P500 zanotował 6% spadki, niemiecki indeks DAX ponad 8%, natomiast chiński Shanghai Composite ponad 10%.
Największe spadki tego ostatniego indeksu nie dziwią, ponieważ to właśnie z tego kraju napływają fatalne informacje.

W mijającym tygodniu można było zobaczyć bardzo wiele wypowiedzi znanych analityków, ekonomistów czy inwestorów wieszczących nowy GLOBALNY kryzys, który właśnie rozpoczął się
w Chinach. Przykładem, może być tutaj wypowiedź inwestora, multimiliardera Georga Sorosa:

"Podczas forum ekonomicznego na Sri Lance amerykański przedsiębiorca uznał, że obecna kondycja gospodarcza Chin może zapoczątkować lawinę zdarzeń, które doprowadzą do załamania światowego systemu finansowego, tak jak miało to miejsce w latach 2007-2008. Masowe spadki indeksów na chińskiej giełdzie i słabnący juan to zdaniem Sorosa pierwsze symptomy nadchodzącego ogólnoświatowego kryzysu." (źródło: George Soros wieszczy kolejny kryzys)

Faktem jest że chińska gospodarka mocno spowalnia, jak również to, że na tamtejszym rynku powstała wielka bańka na rynku nieruchomości, czy też samorządy posiadają ogromny dług, który najprawdopodobniej nigdy nie uda się spłacić. Ale to przecież nic nowego... czytelnicy mojego bloga nie powinni być tym zaskoczeni, ponieważ pisałem o tym już pod koniec 2014 roku. link: Czy Chinom grozi kryzys?  Bardziej chciałbym się natomiast skupić na tym czy obecna sytuacja w Chinach doprowadzi do jak to mówi  G. Soros "lawiny zdarzeń" i "nadchodzącego ogólnoświatowego kryzysu". Otóż moim zdaniem nie!  Obecne wydarzenia nie mają charakteru kryzysu globalnego, a jedynie kryzysu rynków wschodzących. Proszę zobaczyć na Brazylię czy Rosję. Obydwa te kraje znajdują się w głębokiej recesji. Chiny czy Turcja mocno zwalniają. Natomiast z drugiej strony USA notują z każdym rokiem szybszy wzrost PKB, a bezrobocie spada w zaskakującym tempie. Od blisko dwóch lat trwa nieprzerwane umacnianie się dolara. Gdy spojrzymy historycznie pod tym kątem, okazuje się, że w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat mocny dolar oznaczał kryzys na rynkach wschodzących. Tak jest i tym razem. (pisałem również o tym w poście: Ostatnia era dolara


kliknij na wykres aby powiększyć


Proszę  spojrzeć na wykres powyżej jak faktycznie kryzysy na rynkach wschodzących "zgrały" się z umacniającym się dolarem. Jak mówił doradca finansowy dr Markus Stahl:
"Częścią amerykańskiej strategii jest wpychanie od czasu do czasu w kryzys jakiejś strefy walutowej. W 1982 i 1994 ofiarą padł Meksyk, w 1997 - Azja Południowo - Wschodnia, a w 1998 - Rosja, a ostatnio - strefa euro."


Poniżej standardowo jak co tydzień, analiza indeksów giełdowych, jednak dzisiaj wyjątkowo w skali tygodniowej.

Indeks S&P500:



kliknij na wykres aby powiększyć


Linia trendu wzrostowego pokazuje, że spadki z którymi mamy do czynienia w ostatnich tygodniach to póki co korekta trendu wzrostowego, a nie początek nowej bessy na rynkach amerykańskich. Co ciekawe wielkość spadków może być równa do tych które wystąpiły w roku 2011. Dopiero po zdecydowanym przekroczeniu poziomu 1800 pkt. (gdzie obecnie wypada wspomniana linia trendu wzrostowego oraz wsparcie ustanowione na dołkach z roku 2014 i 2015) możemy mówić o wejściu amerykańskiej giełdy w rynek niedźwiedzia. Podobnie sytuacja wygląda na innym z rynków rozwiniętych... o czym poniżej.

Indeks DAX:


                                                          kliknij na wykres aby powiększyć


Analogicznie wygląda sytuacja na indeksie DAX. Dopóki nie zostanie zdecydowanie przełamana linia trendu wzrostowego prowadzona od dołka z roku 2009 obecne spadki mają charakter jedynie korekty, a nie nowej bessy. Natomiast na piątkowej sesji notowania niemieckiego indeksu zbliżyły się znacząco do linii trendu prowadzonej od dołka z roku 2011. Jeśli ona w najbliższym czasie zostanie przełamana to można się spodziewać spadków do poziomu 9300 pkt. gdzie wypada wsparcie ustanowione po dołkach z roku 2015. W dłuższym terminie nie można również wykluczyć głębszych spadków do poziomu 8400 pkt. To właśnie tam wypadłby dołek ewentualnej formacji ABCD.

Indeks WIG20:



kliknij na wykres aby powiększyć


Powyższą długoterminową analizę dla indeksu WIG20 umieszczałem już wielokrotnie na łamach bloga np. we wrześniu 2015 roku gdzie dokładnie ją opisałem - link: Jaka będzie jesień na globalnych rynkach akcji?

"W połowie lipca 2015 roku indeks WIG20 wyłamał się dołem z formacji trójkąta. Dość często w obrębie trójkąta występuje dokładnie sześć punktów zwrotnych przed wybiciem. I w tym przypadku tak właśnie było. Wielkość spadku indeksu po wybiciu z trójkąta powinna być co najmniej równa wysokości formacji mierzonej w drugim punkcie zwrotnym.
A więc dno obecnych spadków powinno wypaść na poziomie 1620 pkt. Co ciekawe wielkość tych spadków (liczona od tegorocznych szczytów) byłaby identyczna jak ta z roku 2011.

Tak duży spadek polskiego indeksu (z obecnego poziomu to -25%) oznaczałby najprawdopodobniej prognozowany kryzys na rynkach wschodzących (Chiny, Rosja, Turcja, Brazylia, Polska itd.)
Umacniający się dolar oraz spodziewana podwyżka stóp procentowych w USA potwierdzałaby tą teorię."



PS. Moim zdaniem na obecną chwilę, ani analiza makroekonomiczna, ani analiza techniczna głównych indeksów nie wskazuje, że czeka nas kolejny rynek niedźwiedzia na globalnych rynkach akcji, czy też kolejny globalny kryzys (porównywalny z tym z roku 2008). Natomiast kryzys na rynkach wschodzących jest faktem niezaprzeczalnym, o czym wielokrotnie wspominałem w roku 2015.



Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami Dawida Kluski i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).










poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rok 2016 pod znakiem Chin

Czy sprawdzi się powiedzenie giełdowe - "jaka pierwsza sesja, taki cały rok?" Czas pokaże. Jednak faktem jest, że rok 2016 rozpoczął się bardzo ciekawie. Słabe dane z chińskiego przemysłu wywołały prawdziwy pogrom na tamtejszych parkietach. Giełda w Shenzhen zanotowała najgorszą sesję od 2007 roku, tracąc 8,2%. Natomiast Shanghai Composite stracił blisko 7%. Władze chińskich giełd bojąc się dalszych spadków nie po raz pierwszy wstrzymały notowania. Niestety takiego typu decyzje wyglądają jakby władze chciały powstrzymać przewracające się kostki domina.
W tym momencie chciałbym przypomnieć inną interwencję z 9 lipca ubiegłego roku:
"Ostatnim środkiem, który wprowadzono było nałożenie na największych inwestorów zakazu sprzedaży akcji przez pół roku. Dotyczy on posiadaczy pakietów większych niż 5 proc. papierów danej spółki." Jak łatwo można przeliczyć, owe pół roku mija 9 stycznia 2016 roku, a więc już pod koniec tego tygodnia. Kłopot w tym, że chińska giełda nie jest już peryferyjnym parkietem, a spadki na tamtejszych giełdach rozlewają się na cały świat, a szczególnie na giełdę niemiecką (patrz dzisiejsza sesja).

Natomiast nawiązując do tytułu: "Rok pod znakiem Chin", chciałbym przypomnieć o moim wpisie sprzed blisko 2 miesięcy w którym to pisałem:

"Po amerykańskim kryzysie z lat 2008-2009 spowodowanym załamaniem się rynku nieruchomości oraz po europejskim kryzysie z lat 2011-2012 nadchodzi kolejna odsłona kryzysu światowego. Tym razem problemy te sięgną kraje rozwijające się jak: Rosja, Brazylia, Turcja i przede wszystkich Chiny. Jak już wielokrotnie wspominałem na łamach bloga, czynnikiem który ostatecznie doprowadzi do wybuchu kryzysu w tych krajach będzie podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Tak jak w latach 80-tych w czasie "mocnego dolara" nastąpił kryzys na rynkach rozwijających się, zapoczątkowany w 1982 roku niewypłacalnością Meksyku, tak jak w czasie "mocnego dolara" pod koniec lat 90-tych, gdy w 1997 roku wybuch kryzys azjatycki, a w 1998 roku bankructwo ogłosiła Rosja, tak teraz również w czasie "mocnego dolara" wybuchnie kryzys na rynkach rozwijających się."
więcej pod linkiem: Trzecia fala kryzysu finansowego - Chiny

Poniżej standardowo umieszczam analizę indeksów:

S&P500 - Interwał D1


kliknij na wykres aby powiększyć


Indeks S&P500 osiągnął na dzisiejszej sesji bardzo ważny poziomu wsparcia, który wypada na poziomie 1980 - 1990 pkt. W przypadku trwałego przełamania tego poziomu spodziewałbym się grania scenariusza alternatywnego o którym pisałem w poprzednim wpisie:


"Gdyby jednak pod naporem podaży poziom 1980 pkt. nie wytrzymał to w takim wypadku spodziewałbym się spadku tego indeksu do linii trendu wzrostowego, która wypada na poziomie 1890 - 1900 pkt."

DAX - Interwał D1:


kliknij na wykres aby powiększyć

Analogicznie jak na S&P500 - Gdyby pod naporem podaży wsparcie na poziomie ostatnich, grudniowych dołków nie wytrzymało, spodziewałbym się również grania scenariusza alternatywnego, a więc: 

"Możliwe spadki mogą sięgnąć poziomu 9700 pkt. gdzie przebiega linia trendu wzrostowego. Dopiero z tego poziomu możliwe będą większe wzrosty."

WIG20 - Interwał D1:


kliknij na wykres aby powiększyć

Indeks WIG20 wykazuje wyjątkową słabość. Wzrosty do poziomu 2000 pkt. (średnioterminowy opór) czy też nawet 1950 pkt. (górne ograniczenie kanału spadkowego) okazały się zbyt dużym wyzwaniem, przynajmniej na tą chwilę. Obecnie najbliższe krótkoterminowe wsparcie wypada na poziomie 1750 pkt. W przypadku naporu podaży i przełamania grudniowych dołków spadki do 1600 pkt. są całkiem możliwe.


PS. 
Temat Chin powrócił na główny ekran wydarzeń makroekonomicznych. Jeśli prognoza dotycząca trzeciej fali kryzysu finansowego w najbliższym czasie się sprawdzi, może to oznaczać prawdziwą panikę na tamtejszych giełdach. W takim przypadku trzeba będzie odświeżyć analizę dla indeksu DAX i S&P500 którą przedstawiałem kilka miesięcy temu...


Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami Dawida Kluski i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).