sobota, 27 czerwca 2015

Grecka odyseja...

Jeszcze w połowie upływającego tygodnia wydawało się, że na sobotnim spotkaniu Grecji z Eurogrupą dojdzie do porozumienia. Rzeczywistość okazała się jednak odmienna.

Początek miał miejsce w momencie gdy Grecja zerwała negocjacje pomimo tego, że europejscy przywódcy (Francja, Niemcy) byli skłonni się porozumieć. Premier Grecji Aleksis Cipras poprosił o przedłużenie pakietu pomocowego do końca lipca, a następnie zwołał referendum na 5 lipca, w którym to obywatele mają się wypowiedzieć czy są za przyjęciem pakietu pomocowego. (Muszę przyznać, że ruch premiera Ciprasa jest bardzo odważny i jednocześnie genialny. Oczywiście Eurogrupa odrzuciła prośbę Grecji o przedłużenie pakietu pomocowego o miesiąc (myślę, że premier Grecji przewidział, że tak się stanie) co w efekcie oznacza, że program pomocowy wygaśnie w nocy 30 czerwca.
Czy to również oznacza, że 1 lipca Grecja będzie już bankrutem i czeka ją szybkie wyjście ze strefy euro? Otóż nie. Grecja będzie postrzegana jako „dłużnik”, nie jako „bankrut”, a prezes MFW, Christine Lagarde będzie miała 30 dni do poinformowania Zarządu MFW o zalegającej spłacie kredytu.
Jest to analogiczna sytuacja do dłużnika spłacającego kredyt. Przypuśćmy, że kredytobiorca ma kilka kredytów, które nagle przestaje spłacać np. z powodu utraty pracy. Pierwszą rzeczą jaką powinien zrobić to skontaktować się z przedstawicielem banku w celu zaproponowania restrukturyzacji zadłużenia, czyli po prostu wydłużenia czasu spłaty kredytu (to właśnie zrobił Cipras proponując przedłużenie pakietu pomocowego do końca lipca). W przypadku niedotrzymania przez kredytobiorcę warunków udzielenia kredytu albo w razie utraty przez kredytobiorcę zdolności kredytowej bank może wypowiedzieć umowę kredytu, a termin wypowiedzenia wynosi 30 dni.
Podsumowując: Brak spłaty i wygaśnięcie programu pomocowego 30 czerwca, nie będzie oznaczać jeszcze formalnego bankructwa Grecji. Premier Aleksis Cipras najprawdopodobniej wykorzysta te 30 dni właśnie m.in. w celu przeprowadzenia referendum, a następnie wznowienia negocjacji. MFW oraz europejskie instytucje chcą od Aten przede wszystkim większych cięć emerytur i  pensji. Dlatego też, większość greków najprawdopodobniej wypowie się negatywnie 5 lipca. 
Ta sprytna zagrywka premiera Grecji zmniejsza w pewnym sensie odpowiedzialność przed narodem w przypadku ostatecznego fiaska rozmów, a z drugiej strony stawia A.Merkel i F. Hollande pod ścianą. To właśnie teraz piłka jest po stronie Niemiec i Francji. "Jak donosi Guardian brytyjski premier David Cameron po cichu sugerował unijnym liderom scenariusz opuszczenia przez Grecję strefy euro, jako najlepszy scenariusz dla tamtejszej gospodarki. Jednak nie spotkało się to z uznaniem europejskich liderów." (źródło: tradebeat.pl) Również nadal aktualne są wypowiedzi niemieckich polityków sprzed kilku tygodni: "celem rządu w Berlinie od początku było utrzymanie jedności strefy euro i nic się w tej sprawie nie zmieniło". Z drugiej strony brak spłaty obligacji w lipcu na kwotę 3.5 mld euro oznacza zamrożenie płynności, która jest dostarczana przez EBC w ramach programu ELA, a to może znów grozić niewypłacalnością greckich banków. Dlatego też, z pewną dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że w połowie  lipca przedstawiciele władz Grecji oraz Eurogrupa wznowią negocjacje co może skutkować porozumieniem. 

Podsumowując: Tak jak pisałem już w styczniu na łamach bloga w art. Czy Grecja wystąpi ze strefy euro? "Cała gra między Grecją a UE będzie się toczyć w ramach negocjacji politycznych." Czy wygra opcja pierwsza czyli Grexit jako mniejsze zło, czy też nadal pod przewodnictwem A.Merkel projekt unii walutowej będzie jak najdłużej podtrzymywany z Grecją na pokładzie - o tym przekonamy się w przeciągu kilku tygodni.

Jak obecna sytuacja może wpłynąć na rynki finansowe?


a.)  DAX:

Prawie miesiąc temu przedstawiłem swoją długoterminową prognozę dotyczącą indeksu DAX w której to prognozowałem spadki do poziomu 10800 pkt. następnie wakacyjne wzrosty na nowe szczyty i dopiero na jasień mocniejsza korekta.

" Po zakończeniu obecnej korekty, spodziewałbym się jeszcze jednego ruchu wzrostowego z celem dojścia do szczytów hossy na poziomie 12400 pkt. lub nawet kilkuprocentowego pobicia rekordów hossy. Po zakończeniu wakacyjnych wzrostów, oczekiwałbym nadejścia większej korekty na globalnych rynkach finansowych. W takim wypadku prognozuję zejście indeksu DAX do poziomu 9800 - 9900 pkt. gdzie wypada dolne ograniczenie długoterminowego kanału wzrostowego"

Niestety po dzisiejszych informacjach odnośnie braku porozumienia między Grecją, a Eurogrupą odnoszę wrażenie, że już w lipcu - sierpniu, a nie dopiero na jesieni możemy mieć do czynienia z korektą rzędu 20% - 25%, a więc do prognozowanego wsparcia na poziomie 9800 - 9900 pkt. a nawet jeszcze niżej czyli do poziomu 9600 pkt. gdzie wypada obecnie dolne ograniczenie długoterminowego kanału wzrostowego.



kliknij na wykres aby powiększyć


b.) WIG20:

Odnośnie indeksu WIG20 podtrzymuję prognozę. Spadki do poziomu 2260 - 2270 pkt. gdzie wypada dolne ograniczenie w formacji trójkąta, a następnie ponowne wzrosty do górnego ograniczenia. W przypadku jednak wybicia dołem z formacji trójkąta, możliwe spadki nawet do 2020 pkt.


kliknij na wykres aby powiększyć


c.) SP&500:

W przypadku indeksu amerykańskiego spodziewałbym się (w wariancie korekcyjnym) spadków do poziomu 2030 pkt. (czerwony prostokąt na wykresie) lub niżej 2000 pkt. (niebieski prostokąt na wykresie) gdzie również wypada linia trendu wzrostowego.



kliknij na wykres aby powiększyć



PS.
Stop Loss na indeksie DAX został podwyższony z poziomu 10850 pkt. do 11000 pkt. na piątkowej sesji. Jeśli obecna sytuacja odnośnie braku porozumienia między Grecją a Eurogrupą nie ulegnie zmianie do otwarcia rynków finansowych to pozycję zamykam z ręki .



Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).






















poniedziałek, 22 czerwca 2015

Dodruk złotówki czy podatek katastralny - co nas czeka w 2016 roku?

W styczniu bieżącego roku podczas gdy na Śląsku trwały protesty górników i związkowców przeciwko przyjętemu przez rząd planowi naprawczemu dla Kompanii Węglowej, dług publiczny przekroczył magiczną barierę 60% naszego PKB co może świadczyć o zbliżającym się prawdziwym krachu finansów publicznych. Dlaczego ta bariera 60% jest tak ważna? Otóż Konstytucja RP Art 216 ustęp 5. określa maksymalną wielkość relacji długu publicznego do PKB.

"Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto."

Zanim jednak napiszę możliwe skutki przekroczenia trzeciego progu ostrożnościowego czyli
wspomnianej bariery 60%, cofnijmy się trochę w czasie, a mianowicie do roku 2013.
Artykuł 86 ustawy o finansach publicznych określa trzy progi ostrożnościowe. Pierwszy z nich
czyli powyżej 50%, ale nie więcej niż 55% został uchylony 8 listopada 2013 roku gdy Prezesem Rady Ministrów był Donald Tusk. Podczas gdy rząd po wakacjach 2013 roku debatował nad uchyleniem pierwszego progu oszczędnościowego dziennik Rzeczpospolita donosił, że "dług publiczny Polski na koniec pierwszego półrocza 2013 roku wyniósł ponad 888 mld zł. Zadłużenie przekroczyło tym samym 55% PKB, czyli tzw. drugi próg ostrożnościowy" który to mieści się w przedziale 55%-60%. W takiej sytuacji konstytucja przewiduje podjęcie odpowiednich kroków przy ustalaniu budżetu państwa na następny rok: nie przewiduje się istnienia deficytu budżetowego państwa lub uchwala się budżet zapewniający spadek relacji długu publicznego do PKB w stosunku do roku bieżącego, nie przewiduje się wzrostu wynagrodzeń pracowników państwowej sfery budżetowej, wyklucza się możliwość udzielania z budżetu państwa nowych pożyczek i kredytów oraz ogranicza się wzrost wydatków wielu instytucji państwowych. Ponadto Rada Ministrów ma obowiązek zredukować wydatki z budżetu państwa oraz zmniejszyć finansowanie środkami pochodzącymi z kredytów zagranicznych. Jak dobrze wiemy, obozowi władzy ciężko było w roku 2014 podjąć tak trudne decyzje jak ograniczenie wydatków państwa czy nie danie podwyżki urzędnikom państwowym, szczególnie, że był to rok wyborczy (dla przypomnienia wybory do Parlamentu Europejskiego i samorządowe). Dlatego też, rząd Donalda Tuska zdecydował się pójść na łatwiznę i już w grudniu 2013 roku przyjął budżet na 2014 rok, gdzie głównym założeniem była  reforma OFE.
Środki, które w OFE funkcjonowały jako dług Skarbu Państwa w postaci obligacji, zamieniły się bowiem na obietnicę, że ZUS w przyszłości wypłaci je emerytom. 
Brak reformy OFE oznaczałby, że w 2014 roku rząd musiałby poszukać oszczędności w wydatkach
sięgających około 10 mld zł. I to przy założeniu, że wzrost gospodarczy oraz wpływy z podatków rzeczywiście pokażą wyraźne odbicie. Pamiętam jak wielu ekonomistów czy polityków oświadczało, że pieniądze zabrane z OFE obniżyły dług publiczny o ponad 7 pkt proc. i odsuną ryzyko przekroczenia progu ostrożnościowego. Jeśli dług przekroczyłby bowiem wspomniany ustawowy próg ostrożnościowy budżet na 2015 rok musiałby być zaplanowany bez deficytu.

Nie wszyscy jednak byli takimi optymistami. Halina Wasilewska-Trenkner, była minister finansów i członek RPP powiedziała wtedy:
"O ile w tym kontekście w 2014 roku rządowi uda się jeszcze ominąć próg ostrożnościowy, to już 2015 rok pod tym względem może być o wiele trudniejszy."

Prognoza ta okazała się właściwa i już na początku bieżącego roku dług publiczny przekroczył 60% naszego PKB, a więc trzeci próg ostrożnościowy. W tym miejscu chciałbym dodać, że jednym z warunków przyjęcia przez Polskę euro jest właśnie dług publiczny, który nie może być wyższy niż 60% PKB. Dlatego też Rada UE zaleciła, aby polski rząd ograniczył wydatki m.in. na cele socjalne.

Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie czeka nas poważny kryzys finansów publicznych.
Można śmiało powiedzieć, że reforma OFE niewiele tutaj pomogła, a właściwie służyła ona tylko temu by jakoś dotrwać do wyborów parlamentarnych. Przekroczenie trzeciego progu ostrożnościowego w roku 2015 będzie dużym problemem przyszłej kadencji sejmu (najprawdopodobniej nie będą to już rządy Platformy Obywatelskiej), która to już w grudniu będzie musiała ustalać budżet na 2016 rok. W obliczu przekroczenia progu można zakładać rozmaite scenariusze reakcji nowego rządu. Poniżej chciałbym przedstawić swoje dwa:

Scenariusz nr.1 (łagodniejszy dla opinii publicznej) -  Dodruk złotówki:

Zakładamy, że nowy rząd zdaje sobie sprawę, iż dochody budżetowe w 2016 i 2017 roku dramatycznie spadną i trzeba znaleźć rozwiązanie, które pozwoli na pokrycie deficytu bez konieczności wprowadzania niepopularnych dla opinii publicznej cięć wydatków oraz podwyżki podatków. Działaniem, które pozwoli zadłużać państwo przez kolejne lata, bez konieczności wpływania w większym stopniu na stan emocjonalny obywateli, jest rozpoczęcie dodruku złotówki. W takim wypadku nie będzie już konieczne tak jak nam doradza Rada Unii Europejskiej, cięcie wydatków socjalnych, skoro zawsze można wydrukować nowy pieniądz.
Przypuszczam że w mediach g*wnego nurtu od razu pojawi się rzesza ekspertów, którzy będą głosić wszem i wobec, że Polska musi iść śladem innych krajów wysoko rozwiniętych, które już drukują swoje waluty bo tylko to może nas uchronić od totalnej katastrofy! Jednak tutaj pojawia się problem, ponieważ zgodnie z obowiązującym prawem (polskim jak i UE), bank centralny ma zakaz skupowania obligacji na rynku pierwotnym. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby Narodowy Bank Polski udzielił kredytów bankom PKO BP czy też BGK, które to znów skupią od rządu nowe obligacje, a następnie odsprzedadzą je z powrotem do NBP.
Z resztą dokładnie to tłumaczył prezes NBP -  prof. Marek Belka w restauracji Sowa&Przyjaciele panu Sławomirowi Cytryckiemu i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi.

"MB: Tak, to znaczy konkretnie mówiąc, mamy zakaz finansowania przez Narodowy Bank Polski deficytu budżetowego.
BS: Tak. A co to znaczy?
MB: To znaczy, że Belka nie może w odróżnieniu od Bank od England, Reseve Federale, Bank of Japan, ale tak jak w innym banku - to się nazywa European Central Bank - Belka nie ma prawa zakupić bezpośrednio od Rostowskiego papierów wartościowych. Nie ma.
SC: Finansować polskiego długu.
MB: Co by to oznaczało? Ja bym od niego kupił papiery. Ja bym mu dał złotówki, a on by je sobie wydał, czyli to byłoby zwiększenie deficytu budżetowego.
BS: Hm. Ale poza tym istnieje możliwość uruchomienia maszyn nieprzeznaczonych na wykup obligacji, tylko na zwiększenie ilości i masy pieniądza na rynku, tak?
MB: Co ja mogę zrobić? Czego, oczywiście dżentelmeni nie mówią i o czym on (Jacek Rostowski - red.) kiedyś powiedział publicznie, a ja powiedziałem, że prawie on ma rację, ale dżentelmeni się na ten temat publicznie nie wypowiadają. Otóż, gdyby się okazało w jakimś momencie, że minister finansów nie może sfinansować swoich potrzeb pożyczkowych, bo rynki odmawiają zakupu obligacji, polskich papierów, tak jak zrobiły to w przypadku Grecji, Irlandii i innych krajów. No bo uznały, że ten kraj jest niewypłacalny.
SC: A on musi deficyt sfinansować...
MB: Tak. Albo są w stanie kupić te papiery po jakichś niezwykle atrakcyjnych cenach, czyli po wysokiej rentowności. Wtedy - i to jest sens posiadania własnej waluty, a nie euro - wtedy bank centralny Polski może powiedzieć tak: ,,No, ja bym ewentualnie mógł kupić pewną ilość obligacji, może nie bezpośrednio na aukcji w Ministerstwie Finansów, ale na przykład w BGK lub PKO BP, czyli z czegoś, co formalnie jest niemożliwe"
BS: W tym momencie nie jest.
MB: Oczywiście, że tak.
BS: Ok.
MB: Czyli ja bym wtedy mógł kupić te obligacje. Oczywiście, to by musiało być pod jakimiś tam warunkami, coś takiego."
  (powyższy cytat został umieszczony w czerwcu 2014 roku w nr. 25 tygodnika WPROST str.17-18)


W tym momencie chciałbym przypomnieć, że drukowanie pieniądza prędzej czy później doprowadzi do wzrostu inflacji, która jest potocznie nazywana "cichym podatkiem" płaconym przez wszystkich.
Inflacja ta, uderzy najbardziej  po kieszeniach obywateli, którzy posiadają oszczędności.


Scenariusz nr.2 - wprowadzenie podatku katastralnego:

O podatku katastralnym dyskutuje się w Polsce od ponad 15 lat, jednak data jego wprowadzenia nie została jeszcze wyznaczona. Już same zapowiedzi polityków czy ekonomistów dotyczące wdrożenia nowych rozwiązań nie spotykają się z przychylnością społeczeństwa, które obawia się sporych wzrostów płaconego podatku. Wprowadzenie tego podatku, który ma zastąpić funkcjonujący obecnie podatek od nieruchomości, jest nieuniknione, gdyż podobne prawodawstwo funkcjonuje już w Unii Europejskiej. "Wzorem starożytnych Rzymian płacą go prawie wszyscy obywatele Unii Europejskiej" i to właśnie konsekwencje wprowadzenia podatku katastralnego w Polsce miały nas odstraszyć od wstąpienia do Unii Europejskiej. Obecnie nieruchomości mogą być opodatkowane jednym z trzech podatków: podatkiem od nieruchomości, podatkiem leśnym lub podatkiem rolnym. Obecnie wysokość podatku od nieruchomości uzależniona jest wyłącznie od powierzchni gruntu. Podobnie jest w przypadku podatku rolnego i leśnego. Przy ustalaniu wysokości tego podatku nie bierze się pod uwagę wartości budynków na nim stojących. Prowadzi to do sytuacji, w której podatek płacony jest tak samo za grunt niezagospodarowany lub za ten, na którym stoi zniszczony stary budynek, jak i za ziemię np. w centrum miasta, na której stoi nowoczesny biurowiec. Dzisiaj to samorządy ustalają wysokość podatku od nieruchomości i jest on wnoszony bezpośrednio do budżetu gmin. Dla mieszkania, maksymalna stawka podatku wynosi dziś zaledwie 75 groszy za metr kwadratowy rocznie. Ale na przykład miejsce parkingowe to już nie nieruchomość mieszkalna, ale tzw. "pozostałe budynki i ich części". Przykład: Trzy osobowa rodzina posiada mieszkanie w Krakowie o wielkości 60 M. KW. oraz garaż o wielkości 15 M.KW. W tym wypadku podatek od nieruchomości wyniesie 162 zł rocznie.
Oczywiście warto przypomnieć, że ustawa o podatkach i opłatach lokalnych (art. 5 ust.2-4) uprawnia do zróżnicowania stawek podatku od nieruchomości, jednak w praktyce najczęściej gminy ustalają maksymalną stawkę. Pomimo tego, z punktu widzenia rady gminy maksymalna stawka podatku od nieruchomości przynosi zbyt małe wpływy do budżetu, dlatego też wiele samorządów jest za wprowadzeniem podatku katastralnego, potocznie nazywanego przez właścicieli nieruchomości "podatkiem katastrofalnym".

Podatek katastralny ma zastąpić w przyszłości obowiązujący dziś podatek od
nieruchomości. Wysokość obecnej daniny zależy od powierzchni nieruchomości, natomiast nowy podatek ma być płacony od jej wartości rynkowej. 
Czym właściwie jest podatek katastralny? 

Najprościej rzecz ujmując, jest to podatek od wartości nieruchomości, gdzie przez nieruchomość rozumie się grunt i związane z nim budynki, przy uwzględnieniu jej lokalizacji i okresowej wycenie nieruchomości. Aby nałożyć podatek katastralny trzeba dysponować ewidencją (katastrem), w której, oprócz danych o gruntach i budynkach, figurować będzie wartość każdej nieruchomości.
Na razie nie wiadomo, jakie mogą być roczne stawki podatku katastralnego. Wśród plotek pojawiają się wysokości między 0,2 a 1% wartości nieruchomości.

Podatek katastralny za granicą:
Podatek katastralny działa m.in. w Czechach, Słowacji, Łotwie, Francji, Austrii, Kanadzie, Niemczech, Anglii, USA czy Irlandii. Na ostatnich czterech, wyżej wymienionych państwach przedstawię jak działa ten podatek realnie:

  • Irlandia: "nieruchomości o wartości rynkowej do 1 mln euro są opodatkowane stawką 0,18%, a droższe, wycenione na ponad 1 mln, stawką 0,25%. Czasowo zwolnieni z podatku będą nabywcy nowo wybudowanych mieszkań i domów, mieszkańcy nieruchomości niewykończonych oraz ci, którzy dokonali zakupu nieruchomości w 2013 roku. Od 2017 roku jednak i oni podlegać będą opodatkowaniu." (źródło: www.bankier.pl)
  • Niemcy: "Podatek jest przemnażany przez specjalne wskaźniki, różne w zależności od gminy, i w rezultacie efektywna wysokość stawki podatkowej waha się między 0,98 proc. a 2,84 proc., dając średnią 1,9 proc. wartości nieruchomości. Jednak występuje również szeroki katalog zwolnień podatkowych dla instytucji publicznych, społecznych czy religijnych. 
  • Anglia: Przeciętna stawka dla nieruchomości znajdującej się w środkowym przedziale wartości wynosi około 1 procent. W 2011 roku średni council tax w Anglii wyniósł 1196 funtów. Występują ulgi w tym podatku dla nieruchomości, w których mieszkają osoby niepełnosprawne, studenci lub gdy mieszka jedna osoba, a ponadto wprowadzono zasiłek podatkowy, który może wynieść nawet 100 procent wartości tego podatku.
  • USA: W Stanach Zjednoczonych podatek od wartości nieruchomości, z którego dochody czerpią władze lokalne, jest zróżnicowany i w każdym stanie jest inny. W 2009 roku wyniósł średnio 1,04 proc. wartości rynkowej nieruchomości. Najwyższy był w stanie New Jersey – 1,89 proc. i w New Hampshire – 1,86 proce., a najniższy w Luizjanie – 0,18 proc. i na Hawajach – 0,26 procent. Zwolnieniami lub ulgami od tego podatku mogą się cieszyć weterani, instytucje religijne czy w szczególnych przypadkach podmioty prowadzące działalność gospodarczą." (źródło: nczas.com)
Na powyższych przykładach można zauważyć, że skala podatku katastralnego waha się między 0.18%, a  2.84%. Tak jak wcześniej napisałem, sugerowane stawki podatku katastralnego w Polsce wynoszą od 0.2% do 1% wartości nieruchomości rocznie. Dla łatwiejszego liczenia przyjmijmy, że będzie to 0.5%. Przykład: Ta sama trzyosobowa rodzina z Krakowa. Wartość rynkowa nieruchomości wyceniana jest na około 400 000 zł. Oznacza to, że podatek jaki będzie musiała ta rodzina zapłacić wyniesie 2000 zł rocznie. Nawet jeśli uwzględnimy, że powyższej rodzinie będzie przysługiwać jakaś ulga podatkowa, to nadal kwota opodatkowania nieruchomości będzie kilkanaście razy większa!

Wady i zalety:

Twierdzi się, że oparcie opodatkowania nieruchomości o kryterium wartości, a nie powierzchni nieruchomości jest bardziej sprawiedliwe. Trudno się z tym nie zgodzić, bowiem właściciel nowego apartamentu w centrum miasta płaci obecnie za 1 M. KW. taką samą stawkę podatku od nieruchomości, co właściciel starego mieszkania (blok z wielkiej płyty) na obrzeżach miasta. Inaczej sytuacja wyglądałaby w przypadku podatku katastralnego. Właściciel małej willi w gminie Konstancin-Jeziorna zapłaciłby o wiele większy podatek od dużego domu rodzinnego w gminie Secemin w Świętokrzyskiem. Kolejną zaletą wprowadzenia podatku katastralnego jest to, że natychmiast wzrosłyby dochody budżetów gminnych, ponieważ to do nich będą trafiały głównie pieniądze z podatków.
Niestety, dla wielu właścicieli nieruchomości wprowadzenie podatku katastralnego oznaczałoby kilkukrotny wzrost utrzymania nieruchomości. Na rynku można byłoby się spodziewać mocnych spadków cen, a dla spłacających kredyty jeszcze większe problemy. Najmocniej poszkodowaną grupą byłyby młode małżeństwa spłacające kredyty za niedawno kupione mieszkania. W takiej sytuacji, wielu młodych polaków może zrezygnować z dalszego spłacania kredytu. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że wzrost podatku oznaczałby również wzrost cen wynajmu mieszkań co znów znacząco odbiłoby się szczególnie na studentach. Natomiast, inwestorzy będą zmuszeni efektywniej wykorzystywać swoje nieruchomości, ponieważ ich wysoka wartość będzie oznaczać wysoką wartość podatku. Jedno jest pewne: Wprowadzenie podatku katastralnego doprowadzi do wybuchu krachu na rynku nieruchomości oraz zubożenia społeczeństwa.
Dodatkowo chciałbym przypomnieć, że od 1 stycznia 2016 roku (jak można przeczytać wpolityce.pl) "kończy się przewidziany prawem unijnym okres ochronny dla polskiej ziemi. Oznacza to, że na skutek błędów negocjacyjnych jakie popełniono przy wstępowaniu Polski do Unii, już w przyszłym roku obywatele obcych państw będą mogli legalnie wykupywać ziemię w naszym kraju na takich samych zasadach jak obywatele RP. Nie będą w tym celu wymagane jakiekolwiek zezwolenia, czy zgody wydawane obecnie przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych." (źródło: wpolityce.pl)
Łącząc dwa powyższe fakty, dla nas oznacza to, że o wiele zamożniejsi obywatele UE będą mogli bez przeszkód i bez pozwoleń kupować nieruchomości w Polsce po wyjątkowo niskiej cenie.

Podsumowanie:

Niepoważne rządy III Rzeczpospolitej narobiły długów, a teraz przychodzi pora, że trzeba je wraz z odsetkami spłacać.  Czy będą one spłacane przez dodruk pieniądza tak jak to się robi w krajach rozwiniętych czy przez bardziej niepopularne rozwiązania jak podnoszenie podatków, zobaczymy wkrótce. "Wszystkie dotychczasowe podwyżki podatkowe serwowane przez koalicję PO-PSL mogą zostać całkowicie przyćmione właśnie przez popularny na Zachodzie podatek katastralny" (źródło: nczas.com)  Jak mówił kiedyś dr. Krzysztof Dzierżawski: "Nie sądzę aby ktokolwiek inny ucieszył się z podatku katastralnego, niż wierzyciele Polski. Podatek ten jest planowany jako źródło nowych dochodów w celu spłacania zaciąganych przez NBP i MF zobowiązań dłużnych np. wykupu obligacji. Wiem, że podatek od nieruchomości jest podatkiem lokalnym, co nie zmienia faktu, iż wprowadzenie w przyszłości podatku katastralnego może oznaczać spłacanie nim zobowiązań zagranicznych. Doświadczenie uczy, że nie ma nic bardziej niestabilnego w Polsce jak system podatkowy." 

Jak dobrze wiemy 2015 jest rokiem wyborów, a więc politycy będą nam mówić to co chcemy usłyszeć. Jednak ciekawsze jest to, co się stanie po wyborach. Przyszły rząd jeśli zdecyduje się na wprowadzenie podatku katastralnego, będzie musiał się wykazać dużą odwagą, by przeforsować tak niepopularne rozwiązanie. Czy będzie to rząd Platformy Obywatelskiej czy Prawa i Sprawiedliwości w przypadku kryzysu finansów publicznych będzie musiał podjąć jakąś drastyczną dla obywateli decyzję. Nawet jeśli popularne ostatnio tzw. partie "antysystemowe" będą mieć realny wpływ na rząd nie można wykluczyć, że i one będą chciały wprowadzić podatek katastralny. To właśnie Kongres Nowej Prawicy czy Partia KORWIN mają w swoich programach wprowadzenie tego podatku. W ostatni weekend (20 czerwca) dowiedzieliśmy się, że możliwa jest współpraca Ruchu Pawła Kukiza z środowiskami konserwatywno-liberalnymi jak np. Centrum Adama Smitha czy Warsaw Enterprise Institute. Na łamach najnowszego numeru tygodnika WPROST można przeczytać właśnie wypowiedź prezesa WEI - prof. Roberta Gwiazdowskiego, który pisze:

"O podatku katastralnym mówi się od... 20 lat. Byłem przeciwnikiem jego wprowadzania do systemu podatkowego obok istniejących danin. Ale można go wprowadzić zamiast danin likwidowanych lub zmniejszanych. Opodatkowanie nieruchomości jest mniej szkodliwe niż pracy". (źródło: WPROST nr. 26, str. 17)

Wszystkie środowiska czy też partie "antysystemowe"  są zwolennikami wprowadzenia podatku katastralnego, jednak na szczęście najpierw chcą zlikwidować PIT, składki na ZUS czy też ujednolicić podatek VAT. Miejmy nadzieję, że słowa dotrzymają.







niedziela, 14 czerwca 2015

Analiza indeksu WIG20 oraz Hang Seng

Hang Seng:

Prawie miesiąc temu na łamach tego bloga opisałem możliwy scenariusz jaki czeka nas na indeksie Hang Seng:

"Indeks ten na początku kwietnia wybił się górą z kanału trendowego co średnioterminowo powinno przyspieszyć wzrosty na tym indeksie. Obecnie możemy mieć jednak do czynienia ze spadkami, aby przetestować górne ograniczenie tego kanału."  (całość tutaj)

Dokładnie tydzień po przedstawieniu powyższej analizy został ustanowiony tegoroczny szczyt na indeksie Hang Seng, po którym to rozpoczęła się prognozowana przeze mnie korekta.


kliknij na wykres aby powiększyć

W mijającym tygodniu (10 czerwca) kurs indeksu przetestował, a następnie odbił się od prognozowanego górnego ograniczenia kanału wzrostowego. W średnim terminie spodziewam się kontynuacji ruchu wzrostowego z możliwymi nowymi szczytami, jednak zanim to nastąpi, możliwe, że kurs spadnie i przetestuje jeszcze raz dno korekty z 10 czerwca.


WIG20:

Jeśli chodzi o nasz rodzimy indeks WIG20 sytuacja również wygląda interesująco. Oczywiście można się tutaj doszukiwać różnych innych formacji, jednak czy warto to robić? Proszę spojrzeć jak idealnie kurs indeksu odbił się od górnego ograniczenia trójkąta na przełomie maja i czerwca.


kliknij na wykres aby powiększyć


To właśnie na początku czerwca kurs indeksu WIG20 wszedł w kilkutygodniową korektę, która trwa aż do dzisiaj. Myślę, że w przeciągu kilku/kilkunastu dni powinniśmy przetestować poziom 2270 - 2290 pkt. gdzie wypada dolne ograniczenie we wspomnianym trójkącie oraz ważne wsparcie od którego już kilkukrotnie kurs się odbijał (zaznaczone na wykresie kolorem czarnym).
Po zakończeniu obecnej korekty spodziewam się ruchu wzrostowego w okresie wakacji do poziomu 2520 - 2530 pkt., a więc ponownie do górnego ograniczenia w trójkącie.


PS. Na jednym z wymienionych powyżej indeksów posiadam otwartą pozycję:

    Indeks HANG SENG:
    Pozycja: Long
    Poziom transakcji: 25970 pkt.
    Poziom Stop Loss: przeniesiony na 26000 pkt.


Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).





niedziela, 7 czerwca 2015

Analiza długoterminowa dla indeksu DAX:

DAX od początku kwietnia znajduje się w korekcie, która to zapoczątkowała wyprzedaż ze szczytu na 12400 pkt. Obecnie wyraźnie rysuje nam się druga noga korekty ABC.

DAX - interwał D1:


kliknij na wykres aby powiększyć


W najbliższych kilku dniach spodziewałbym się, że indeks DAX może "chodzić" w zakresie 11200 - 11700 pkt. ( możliwe, że dojdzie do górnego ograniczenia krótkoterminowego kanału spadkowego zaznaczonego na wykresie kolorem czarnym.) Docelowo oczekiwałbym jednak spadku tego indeksu do poziomu 10800 pkt. lub nawet niżej o czym wspominałem już pod koniec maja na blogu:

"Pozycja na indeksie DAX, dzisiaj została zamknięta na poziomie 11550 pkt. Zysk z tej transakcji 200 pkt. Tak jak wspominałem, jeśli rynek pozwoli to oczekuję na pozycję Long przy 10800 pkt."

To właśnie na poziomie 10700 - 10800 pkt. wypada obecnie dolne ograniczenie krótkoterminowego kanału spadkowego (kolor czarny na wykresie) oraz co ciekawe, w takim wypadku fala C korekty byłaby równa fali A (niebieskie prostokąty zaznaczone na wykresie).

Mało tego gdy spojrzymy na wykres w trochę dłuższej perspektywie można zauważyć....


kliknij na wykres aby powiększyć


Na powyższym wykresie można zauważyć, że ewentualny zakres obecnej korekty ABC (a więc spadek do poziomu 10700 - 10800 pkt.) byłby identyczny jak tej zeszłorocznej korekty ABC z okresu wakacji.  Jest to dodatkowy argument za potwierdzeniem ważności tych poziomów.
Po zakończeniu obecnej korekty, spodziewałbym się kolejnego ruchu wzrostowego z celem strefy okołoszczytowej, a więc 12400 pkt. lub nawet wyżej.

Co dalej z indeksem DAX?



kliknij na wykres aby powiększyć

Tak jak pisałem powyżej: Po zakończeniu obecnej korekty, spodziewałbym się jeszcze jednego ruchu wzrostowego z celem dojścia do szczytów hossy na poziomie 12400 pkt. lub nawet kilkuprocentowego pobicia rekordów hossy. Po zakończeniu wakacyjnych wzrostów, oczekiwałbym nadejścia większej korekty na globalnych rynkach finansowych. W takim wypadku prognozuję zejście indeksu DAX do poziomu 9800 - 9900 pkt. gdzie wypada dolne ograniczenie długoterminowego kanału wzrostowego (zaznaczony kolorem czarnym na wykresie) oraz linia wsparcia która została wykreślona po szczytach z 2014 roku. Co ciekawe: Korekta do tych poziomów byłaby z kolei identyczna z korektą, która wystąpiła w połowie 2011 roku.

Tak głębokie cofnięcie, liczące prawie 25% wartości indeksu może spowodować:


1. Umacniający się dolar, który spowoduje kryzys na rynkach wschodzących (na ten temat pisałem w  poście: Ostatnia Era Dolara, a poniżej cytat:

"Patrząc na ostatnie kilkadziesiąt lat można dojść do wniosku, że byczy rynek dolara powoduje kryzys w gospodarkach rozwijających się jak i na rynku surowców. Tym razem, może być podobnie czego początkiem mogą być obecne spadki cen ropy i miedzi. Sytuacja taka miała miejsce w latach 80-tych w Ameryce Południowej (kryzys zadłużeniowy zapoczątkowany w Meksyku w 1982 roku), jak i pod koniec lat 90-tych, gdy nastąpił kryzys na rynkach azjatyckich oraz w Rosji."

2. Podwyżka stóp procentowych w USA i UK

3. Kolejne problemy w Strefie Euro: ( Czy Grecja wystąpi ze Strefy Euro? )



PS.  Zachęcam również do odwiedzania My Alter Finance na Facebook-u: KLIKNIJ TUTAJ


Na koniec przypomnienie, iż wszelkie artykuły na blogu włącznie z powyższym są prywatnymi opiniami DK i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).