sobota, 3 stycznia 2015

Inflacja vs deflacja


Czym jest inflacja?

W większości słowników czy encyklopedii możemy znaleźć taką definicję inflacji - " inflacja jest to procentowa zmiana ogólnego poziomu cen w kolejnych okresach, najczęściej liczona rok do roku." W skrócie można przyjąć, że jest to wzrost cen rok do roku.  Tą uproszczoną definicję inflacji stosują w obecnych czasach politycy, bankierzy, większość ekonomistów czy wykładowców akademickich. Z powodzeniem te grupy osób odwiodły opinię publiczną od przyczyn inflacji, którą jest zwiększenie ilości pieniądza w obiegu.
Aby to przybliżyć posłużę się cytatami:
                  "Zjawisko polegające na sztucznym zwiększaniu ilości pieniądza w obiegu przy pomocy nieuczciwego zabiegu nosi nazwę inflacji. Słowo to pochodzi z łacińskiego inflare, które znaczy "rozwiać", "nadmuchać". Pieniądz dotknięty inflacją to pieniądz, którego ilość została sztucznie "rozdmuchana", zwiększona do nadnaturalnej wielkości. Inflacja to zatem każde sztuczne zwiększenie podaży pieniądza poza jego faktyczne zasoby. W tym sensie do inflacji przyczynia się zarówno drobny fałszerz, jak i wszystkie państwa świata, gdyż za ich sprawą w obiegu znajdują się dodatkowe ilości pieniądza". (Historia pisana pieniądzem -  Jakub Wozinski, s. 28-29, Warszawa 2012).
                  "Przyczyną ogólnego wzrostu cen jest zwiększenie ilości pieniądza w obiegu. Jeśli ilość pozostaje stała, to wprawdzie ceny poszczególnych towarów mogą rosnąć, ale nie generalny poziom cen. Jeżeli ilość pieniądza podwoi się, to w ostatecznym efekcie dwukrotnie wzrośnie poziom cen (jeśli będziemy abstrahować od pewnych specyficznych czynników, takich jak szybkość obiegu pieniądza). Pojawia się pytanie: skąd płynie nowo stworzony pieniądz? Może on powodować zwyżkę cen konsumpcyjnych, akcji, obligacji lub surowców, łącznie ze złotem. Mamy wtedy do czynienia z tzw. hossą płynności, która powstaje zawsze, kiedy do obiegu wpompuje się zbyt dużo pieniądza. Skutkiem jest niestabilność systemu finansowego, cykl boomu i kryzysu, który - jak ostatnio w 2008 roku może zepchnąć system na krawędź upadku."  (Ostatnie lata Euro -  Bruno Bandulet, s. 27, 2011).             
Również słowa wypowiedziane przez Ludwiga von Misesa blisko 50 lat temu nie tracą w obecnych czasach na znaczeniu. "Niefortunnie, w Stanach Zjednoczonych, jak również w innych krajach, niektórzy ludzie wolą przypisywać przyczynę inflacji nie zwiększeniu ilości pieniądza, ale raczej wzrostowi cen".  A więc wzrost cen jest skutkiem inflacji, a jej podstawa to zwiększenie podaży pieniądza. Deflacja przeciwieństwo inflacji to zmniejszenie podaży pieniądza, czego skutkiem jest ogólny spadek cen. Przykładem potwierdzającym tą tezę może być sytuacja gdzie w danym kraju ceny r/r spadły o 2%, ale rząd czy bank centralny poprzez 4% zwiększenie ilości pieniądza w obiegu (dodruk pieniądza) spowodował, że mamy do czynienia z inflacją, a nie deflacją!  


                                                                                                   źródło: wikimedia

Czy deflacja jest zagrożeniem?

Oczywiście, że jest. Jednak dla kogo jest ona zagrożeniem? Wszyscy wiemy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Od dłuższego czasu politycy i bankierzy wmawiają nam przez media, że deflacja jest czymś złym, że należy z nią walczyć, że nawet gdy pojawi się ona na chwilę doprowadzi do depresji gospodarczej, ponieważ konsumenci ograniczą wydatki, co zmniejszy popyt na produkty i doprowadzi do upadłości wielu firm. Wszyscy jak jeden mąż głoszą, że będzie miała ona katastrofalne skutki dla przeciętnych obywateli. Nawołują oni do walki z deflacją poprzez obniżanie stóp procentowych oraz po prostu drukowanie pieniądza.Wmawiają nam, że to inflacja zwiększa konsumpcję, gdyż w warunkach, gdy wartość nabywcza pieniędzy spada bardziej opłaca się wydawać pieniądze niż je oszczędzać, co znów zwiększa konsumpcję, a idąc dalej wpływa pozytywnie na gospodarkę. Jednak czy można wierzyć politykom i bankierom? Czy oni dbają o dobro przeciętnych obywateli czy może dbają o swoje interesy? Oczywiście argument, że inflacja powoduje ucieczkę od pieniądza jest prawdziwy, jednak czy zwiększa to konsumpcję? Jeśli wydamy wszystkie swoje oszczędności to spowoduje to, że w przyszłości wydamy ich mniej. Jeśli weźmiemy kredyt na nowy samochód to w kilku następnych latach będziemy mniej wydawać na inne produkty, ponieważ część pensji będzie musiała być przeznaczona na ratę kredytu. A więc konsumpcja zostaje na tym samym poziomie jedynie przesuwa się w czasie. Przyglądając się obecnej sytuacji w Rosji możemy również zauważyć, że pod wpływem rosnącej inflacji ludzie mogą kupować produkty (np. pralki), których w normalnych warunkach by nie kupili. Powoduje to złe oraz impulsywne zarządzanie kapitałem.W przypadku deflacji jest odwrotnie. Trzy razy się zastanowimy czy powinniśmy wydać naszą złotówkę. Nie musimy się spieszyć z podejmowaniem decyzji przez co nasze wybory są trafniejsze. Nie trzeba być ekspertem, żeby dojść do wniosku, że bardziej korzystny jest spadek cen produktów, przez co konsumenci wiedzą, że ich pieniądz zyskuje na wartości i mogą kupić więcej. Większość gospodarek rozwiniętych jest skupiona na usługach. Czy w wypadku deflacji ludzie nie będą z nich korzystać? Czy nie pójdziemy do fryzjera tylko dlatego, że za rok zapłacimy za tę usługę 48 zł zamiast 50 zł. Czy nie zadzwonimy do przyjaciela mieszkającego za granicą tylko dlatego, że za rok minuta połączenia będzie kosztować 3 grosze mniej? A więc deflacja nie jest zagrożeniem dla konsumentów. Jak jest w przypadku firm produkujących? Niestety, są oni w gorszej sytuacji. Muszą się dokładnie zastanowić, ile wyprodukować towaru, ponieważ nie mogą dopuścić do sytuacji, której ceny spadają, a oni mają pełne magazyny. Podobnie jest z inwestycjami. Biorąc pod uwagę, że pieniądz zyskuje, a nie traci na wartości przedsiębiorstwa czy instytucje efektywniej alokują swój kapitał. Firmy, które niepotrzebnie inwestowały nie mogą liczyć na pomoc rządową ( np. General Motors czy AIG) i po prostu bankrutują. Firmy, które okazują się "sprytniejsze" przejmują lukę po przedsiębiorstwach upadłych i jest to zdrowe zachowanie rynku. Przyjrzyjmy się teraz sytuacji rządów. Wszyscy wiemy, że głównym źródłem dochodu państwa są podatki.  W XXI wieku jest już normą, że rządy wydają około 15% - 20% więcej niż mają wpływów budżetowych. Możliwości uzyskania tych dodatkowych 20% są dwie - zwiększenie podatków co nie nie jest popularnym rozwiązaniem wśród polityków lub dodatkowe zadłużenie się, często poprzez wydrukowanie kolejnych miliardów $ przez bank centralny.  Jak napisał w swojej książce "Ekonomia i polityka, rozważania na dziś i jutro" Ludwig von Misses: "W systemie inflacyjnym, nic nie jest łatwiejszego dla polityków niż rozkazać rządowi wydrukowanie takiej ilości pieniędzy jaka jest potrzebna na pokrycie ich wydatków. Według standardu złota wypłacalny rząd ma lepszą sposobność, może powiedzieć do ludzi i polityków - " nie możemy tego zrobić chyba, że zwiększymy podatki" ( źródło: Inflacja). Dlaczego więc rząd tak boi się deflacji? Ponieważ powoduje ona znaczący wzrost oprocentowania długu publicznego, a w takim wypadku politycy nie mogą lekką ręką wydawać pożyczonych pieniędzy. Zmuszeni byliby do cięcia wydatków np. zmniejszając drastycznie wypłatę emerytur, co znów źle odebrane byłoby przez wyborców. A jak jest w przypadków banków centralnych? W czasach deflacji gdy pieniądz zyskuje na wartości to bank centralny jako emitent traci, ze względu na mniejsze zapotrzebowanie na pieniądz. Deflacja jest więc najgorsza dla rządów, banków centralnych i firm, które źle zarządzały swoim kapitałem. Inflacja jest zaś zagrożeniem szczególnie dla klasy średniej, ponieważ ich oszczędności z miesiąca na miesiąc topnieją.

Podsumowanie:

Zmiany cen są skutkiem, a nie przyczyną tego co dzieje się w gospodarce, ponadto są tylko wypadkową różnych czynników, które zachodzą w gospodarce. Niestety, korzyści z inflacji są tylko krótkotrwałe. To właśnie inflacja prowadzi do baniek inwestycyjnych, sztucznego boomu oraz narastania złych długów. Stwarza iluzję pewnego wzrostu, jednak w ostateczności doprowadza do kryzysu, który przynosi spadek produkcji i wzrost bezrobocia.
Bank centralny może tak długo kontynuować inflację, aż ludzie zdadzą sobie sprawę, że będzie on tak dalej postępował bez jakiegokolwiek zamiaru zaprzestania drukowania. Wtedy zaczynają rozumieć, że ceny będą z miesiąca na miesiąc wyższe i kupują wszystko po każdej cenie co jeszcze przyspiesza wzrost cen produktów. System finansowy jest tak skonstruowany, aby można było zabrać obywatelom jak najwięcej, rząd też ma w tym interes, dlatego nie próbuje zmienić tego systemu. Najbardziej poszkodowany jest jak zawsze szary obywatel. 
Prawdą jest również to, że w czasach wielkiego kryzysu z lat 30-tych XX wieku deflacji towarzyszyły bankructwa firm czy wzrost bezrobocia, ponieważ gwałtowny spadek cen w tamtych latach sięgał aż 10% rocznie co też jest destruktywne dla gospodarki.
Podsumowując, lekka inflacja na poziomie koło 1% nie powinna być powodem do obaw. 
Natomiast deflacja na poziomie 1%-3% to objaw zdrowego wzrostu gospodarczego, opartego na oszczędnościach. To właśnie taka deflacja panowała w większości zdrowych gospodarek podczas rewolucji przemysłowej w XIX wieku. Ceny produktów spadały w tamtych czasach w sposób ciągły, a mimo to miał miejsce pokaźny wzrost, zaś gospodarki przeżywały rozkwit.
Co by się stało gdyby w obecnych czasach pojawiła się deflacja? Niestety, bardziej przypominałoby to sytuację z czasów wielkiego kryzysu lat 30-tych w USA czyli bankructwo całego systemu bankowego oraz powszechną biedę, niż sytuację z czasów rewolucji przemysłowej, gdzie ceny spadały z powodu zdrowego wzrostu gospodarczego. Trzeba pamiętać, że obecny system finansowy stoi na głowie, a pojawienie się deflacji nie będzie przyczyną tylko skutkiem recesji.

Prognoza na najbliższe lata:

W listopadzie 2014 roku Rezerwa Federalna zakończyła program QE nr 3 polegający na dodruku pieniądza. Po wypowiedziach przedstawicieli banków centralnych możemy wnioskować, że w połowie roku mogą rozpocząć się podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, jak również w Anglii. Jeśli podwyżki stóp procentowych będą miały miejsce, myślę, że w drugiej połowie 2015 roku możemy  spodziewać się deflacji w krajach zachodu (szczególnie w Strefie Euro).
Doprowadzi to najprawdopodobniej do upadku kilku banków jak również innych wielkich koncernów, które posiadają największą ilość złych kredytów. Notowania giełdowe będą gwałtownie spadać, zwiększy się bezrobocie, być może Grecja wystąpi ze Strefy Euro, pęknie bańka na nieruchomościach w Chinach. Sytuacja będzie wyglądać dramatycznie. W gazetach będą pojawiać się artykuły, że to deflacja powoduje bankructwa, więc banki centralne razem z rządami wznowią drukowanie pieniądza. Z tą różnicą, że tym razem będą to kilkukrotnie większe kwoty niż dotychczas. Jeśli w USA drukowano 80 mld $ miesięcznie to w niedalekiej przyszłości może to być około 300 mld$. Po kilku latach takich działań ludzie zaczną tracić zaufanie do pieniądza co ostatecznie doprowadzi do załamania środka płatności oraz hiperinflacji.

Polecam również obejrzeć ten krótki film:


                                                          źródło: Deflation, then inflation



Dawid Kluska

8 komentarzy:

  1. Jak to się ma do Japonii, która od 20 lat tkwi w maraźmie gospodarczym, mimo permanentnej deflacji? Poza tym jak skomentujesz fakt, że Japonia drukuje pieniądze jak szalona, a mimo to inflacji brak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Japonii nie mieliśmy do czynienia ze zdrową deflacją taką jak w XIX wieku gdzie efektywność produkcji się zwiększała, ceny spadały, a gospodarka wykazywała mocny wzrost gospodarczy. Deflacja była skutkiem kryzysu, a nie jej przyczyną. Odpowiadając na 2 pytanie: Nie zgodzę się, że dodruk JPY nie zwiększył inflacji. Japonia zaczęła dodruk pieniądza w kwietniu 2013 roku:

      link tutaj: http://pl.euronews.com/2013/04/04/bank-japonii-zaczyna-drukowanie-pustych-pieniedzy/

      Wtedy mieliśmy inflacje na poziomie: - 0.70%. W czerwcu 2014 roku czyli ponad rok po rozpoczęciu drukowania inflacja osiągnęła poziom: +3.70% co było najwyższym poziomem od 1982 roku.

      link tutaj: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Inflacja-w-Japonii-najwyzsza-od-1982-r-7216341.html

      Podsumowując: "szalone drukowanie w Japonii" zwiększyło poziom inflacji o 4% w zaledwie rok.

      Usuń
  2. Jakie mamy więc scenariusze rozwoju sytuacji?
    http://www.bankfotek.pl/view/1838687
    Kończymy hiperinflacją lub stagflacją po deflacji- takie założenie możemy przyjąć. Nie patrzymy na zakres czasowy na powyższym wykresie bo to nie ma sensu.
    Deflacja i niskie stopy procentowe będą przeszkadzały rządom, jednak co wywoła spadek rynków akcji na fali 4 i spadek po fali 5ej wzrostów od 2009 roku?
    Hossa na WallStreet w fali 3. impulsu od 2009 roku jeszcze potrwa, aż załamie się popyt na obligacje amerykańskie. Do tego czasu musi urosnąć dolar.
    Jak już wszyscy kupią dolara, nastąpi jakieś schłodzenie rynku obligacji (wzrośnie ich rentowność), zacznie się fala 4. (spadki korekcyjne na rynkach akcji). Banki Centralne by ratować sytuacje i zapobiec deflacji, zwiększą po tych spadkach skup obligacji do poziomów jeszcze nie widzianych (po kilkaset mld dolarów /mc). Jednak mniejszy popyt na obligacje spowoduje że bańka drukowanych pieniędzy rozleje się w połowie na rynek akcji (fala 5.wzrostów) i surowców, co będzie początkiem rozkręcania spirali inflacyjnej z mozliwą hiperinflacją dajacą możliwość umorzenia długów. Inflacja zamieni sie w stagflację (inflację bez wzrostu gospodarczego) lub hiperinflację. Wtedy nastapi dopiero wzrost cen złota (równolegle podczas 5.fali wzrostów akcyjnych). Jednak czy światowa finansjera na to pozwoli ?

    OdpowiedzUsuń
  3. DK Inwestujesz na S&P czy tylko wróżysz z fusów i obstawiasz demo $ ???

    100 punkcików w plecy od Twojego wpisu z 17 grudnia !

    http://myalterfinance.blogspot.com/2014/12/sp500-powtorka-z-2007-roku.html

    http://stooq.pl/q/?s=^spx&c=1m&t=c&a=lg&b=0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć? Łatwo jest krytykować, jednak trzeba umieć to robić i mieć rzetelne informacje.

      Polecam przeczytanie postu:
      http://myalterfinance.blogspot.com/2014/12/sprzedaz-kontraktow-na-amerykanskie.html

      cytując fregment: "Wychodząc naprzeciw oraz zwiększając swoją wiarygodność zdecydowałem się od dzisiaj opisywać na Blogu moje transakcje giełdowe."

      "W 2015 roku spodziewam się większej korekty lub nawet krachu giełdowego... Zdecydowałem się już w tej chwili "wziąć shorty" na wymienione wyżej indeksy."

      " Indeks SP500:
      Data transakcji: 19.12.2014 r.
      poziom transakcji: 2070 pkt."

      Także, nie wiem gdzie widzisz "100 punkcików w plecy" gdy jestem 12 pkt do przodu:)

      Usuń
    2. W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z pojawieniem się deflacji w strefie euro ( -0.2% r/r). Europejski Bank Centralny zareagował błyskawicznie włączając drukarki, które w ciągu miesiąca wydrukują aż 60 mld euro!
      Ależ się przestraszyli deflacji! Na potwierdzenie, słowa szefa włoskiego banku centralnego, pana Visco: "Plan EBC pokazuje determinacje bo
      nie ma nic dobrego w deflacji".

      Usuń
    3. Następny Bank Centralny przeraził się nadciągającej deflacji i włączył drukarki.
      Riksbank ogłosił w Szwecji QE.

      Usuń
  4. zgadzam sie, deflacja jest obra i oczyszczajaca, zmusza firmy do innowacyjnosci, nagraza oszczednych,a rozwoj pochodzi z oszczednosci i jest bardziej przemyslany i efektywny

    OdpowiedzUsuń